Chwile ostateczne - Marcin Gryglik


ICH WŁASNY KONIEC ŚWIATA


Tragedia nie musi być spektakularna, żeby wszystko zmienić. Może nawet nie wydawać się tragedią. O tym przekonują się bohaterowie debiutanckiej, ale całkiem przy tym udanej powieści Marcina Gryglika, znanego dotychczas z opowiadań publikowanych w „SFFiH” i „Bluszczu”.


Podwarszawskie Boguty to dwudziestotysięczna mieścina, z której każdy najchętniej uciekłby w poszukiwaniu lepszego życia. Niestety wkrótce nikt nie będzie w stanie tego zrobić. Pewnego dnia mieszkańców budzi bowiem trzęsienie ziemi. Lekkie, bez ofiar, zerwany został tylko most, ale… Właśnie, trzęsienie ziemi w centrum Polski? Szybko okazuje się, że jego skutki są poważniejsze, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać: pociągi nie kursują, telewizja i radio wychwytują tylko miejscowe stacje, tak samo jest z internetem, brak również prasy, brak wiadomości, a co najgorsze każda próba wyjazdu z miasta kończy się powrotem do niego. Gdzieś w okalającej Boguty mgle jakby zakrzywiała się czasoprzestrzeń i droga wyjazdowa na powrót staje się drogą wjazdową. Miasteczko staje się całym światem bohaterów, ale także i więzieniem. Co z resztą miast, kraju, kontynentu i planety, nikt nie jest w stanie powiedzieć, jednak pojawia się istotniejsza jeszcze kwestia – grasujący w Bogutach seryjny morderca, który być może wcale nie jest człowiekiem…


Nie rozumiem złych opinii o tej książce. Spotkałem ich kilka, ale trudno mi się z nimi zgodzić. Bo „Chwile ostateczne” to naprawdę udana powieść, z klimatem i zabawą gatunkami. Kluczowe pytanie czy jest to horror bardziej czy thriller nie ma w tym wypadku jednoznacznej odpowiedzi, ale nie jest ona potrzebna. Pamiętacie jeszcze serial „Lost – Zagubieni”? Tam nie dało się uciec z wyspy, w dżungli kryły się tajemnice, na które trudno było znaleźć odpowiedzi, a pytanie czy świat jeszcze w ogóle istnieje, pobrzmiewało długi czas. A jednak wszystko to stanowiło jedynie pretekst do czegoś innego – pokazania, jak zwykli ludzie radzą sobie w tej ekstremalnej sytuacji i zderzenia ze sobą różnych postaw i charakterów. Podobnie jest u Gryglika. „Chwile ostateczne” zaczynają się jak rasowy thriller o seryjnym mordercy, by przerodzić w próby zrozumienia przyczyn odcięcia od świata, a wreszcie, gdy wydawało już się, że wątek zabójcy został zapomniany, powrócić do niego i łącząc z horrorem doprowadzić do dynamicznego finału.


Czy na wszystkie pytania udziela Gryglik odpowiedzi? Przekonajcie się sami. „Chwile ostateczne” to udana powieść, lekko napisana i dająca pewne nadzieje na ciąg dalszy. Jeśli więc lubicie horrory, sięgnijcie. Może nie ma tu zbytniej oryginalności, ale klimat, pytania i sama treść warte są poznania. Ja bawiłem się bardzo dobrze.

Komentarze