Czarny Wygon: Bisy - Stefan Darda


CZARNY NA WYGONIE


Po drugim tomie „Czarnego Wygonu” zdawałoby się, że Darda nie ma już wiele do powiedzenia. Wyjaśnione zostały wszystkie przyczyny klątwy, rozliczenie ze Starzyzną i jej mechaniką także miało miejsce, w finale doszło nawet od swoistego exodusu bohaterów. Nawet historia Witolda Uchmana, który był naszym po tym świecie przewodnikiem, zdawała się znaleźć swoje rozwiązanie. Zostało niewiele – dopowiedzenie finału jego losów, wyjaśnienie po co Dobrowolski „zbierał” samobójców i kilka słów wytłumaczenia w kwestii postaci syna Witka oraz pewnego księdza. Ale autor w rękawie krył jeszcze niejednego asa i wraz z trzecim tomem postanowił wyłożyć na stół kilka kart.


A wszystko zaczyna się od poznania Czarnego. Kim jest ten Cygan, który zdobył sobie zaufanie? Jakie skrywa tajemnice? Część wiadomości o nim szybko wychodzi na jaw, ale dopiero wtedy rodzą się nowe pytania…

Wkrótce na scenie pojawiają się kolejne nieznane wcześniej postacie tego dramatu. Jaka będzie rola Adamowicza i Bisów w nadchodzących wydarzeniach? A wydarzenia nadchodzą niebagatelne. Witoldowi Uchamnowi udało się jednak opuścić Starzyznę, odciętą od świata wieś, która za sprawą klątwy trwała oderwana od czasu i możliwości dotarcia do niej (poza drobnymi wyjątkami) ze świata poza nią. Zło zostało pokonane, Dobrowolski nie stanowił już zagrożenia. A tak przynajmniej się wydawało. Wciąż zostało kilka wątpliwości, kilka pytań nadal pobrzmiewało gdzieś wokół. Jednak Witold nie mógł się spodziewać jednego – że istnieje ktoś jeszcze gorszy od sprawcy całego nieszczęścia Starzyzny, Dobrowolskiego. Ktoś, o kim dotąd nie miał pojęcia, a z kim przyjdzie mu stawić już wkrótce czoła…


Darda jak zwykle nie zawiódł. Właściwie udało mu się zrobić powieść lepszą od tomu drugiego, bardziej przesyconą akcją i mnogością zdarzeń. I ciekawie zgłębiającą temat, który już wydawał się tak dobrze przecież zgłębiony. Zniknęło główne miejsce akcji, zmienił się także klimat, ale wszystko, co najlepsze pozostało. Nastrój zagrożenia, specyficzna atmosfera, a wreszcie także nowa porcja zagadek. Wplątane w całą akcję nowe postacie wprowadzają powiew świeżości, jednak to wciąż ten sam stary dobry „Czarny Wygon”, który urzekł przed laty czytelników.


Zmiany dosięgły powieść także w warstwie stylistycznej. Tym razem nie ma już miejsca na powieść w powieści, w powieści. Pewne wtrącenia się zdarzają, jednak nie dominują już tak, jak niegdyś. Ale w najmniejszym stopniu nie psuje to odbioru książki, bo Darda, jak to on, pisze lekko, przyjemnie i intrygująco. Umiejętnie zawiązuje akcję, umiejętnie prowadzi wątki, wreszcie zaś pobudza apetyt na kolejną część serii. Jeśli więc dobrze bawiliście się czytając poprzednie tomy „Wygonu…”, nie wahajcie się i sięgnijcie po „Bisy” – będziecie usatysfakcjonowani.

Komentarze