Siódmy syn - Orson Scott Card


PIERWSZY ALVIN


Orson Scott Card, ten jeden z najbardziej kojarzonych i cenionych współczesnych pisarzy fantastyki, ma na swoim koncie dwa cykle, które można uznać za opus magnum jego twórczości. Pierwszym z nich są znane również z kin przygody Endera, drugim „Opowieść o Alvinie Stwórcy”, której pierwszy tom przypomniało niedawno wydawnictwo Prószyński i S-Ka.


Świat, w którym przyszło żyć emigranckiej rodzinie Millerów jest światem niezwykłym. Nie mniej niezwykły ma się także okazać ich potomek. Alvin, który jeszcze się nie narodził, będzie siódmym synem siódmego syna. Co to oznacza w praktyce? Alvin posiądzie wielkie moce, moce Stwórcy. Pomimo trudów i czyhania na jego życie, gdy wciąż jeszcze przebywa w łonie matki, chłopiec przychodzi na świat. Zaczyna się jego dorastanie i droga do stania się Stwórcą, ale kim tak naprawdę jest Alvin? I jakie jest jego przeznaczenie?


Pierwszy tom „Opowieści o Alvinie Stwórcy”, nagrodzony w 1988 roku Locus Award (a przy okazji nominowany do Hugo i World Fantasy Award), zabiera nas do Ameryki Północnej XIX wieku, ale nie takiej, jaką znamy. Jej losy potoczyły się inaczej, niż współczesnych Stanów Zjednoczonych, a ludzie zamiast pójść w stronę cywilizowanego narodu, zanurzyli się w gusłach, przesądach i dziwacznych wierzeniach. Ślepa wiara, wiara tak bardzo zakorzeniona i w naszej kulturze, choć przeinaczona przez zwierciadło alternatywnej rzeczywistości, stanowi prawdziwą siłę napędową powieści. Alvin musi stawić czoło swojemu przeznaczeniu, ale przed nim długa droga, a „Siódmy syn” przedstawia ledwie wczesne lata jego życia. Ale Card ukochał młodych bohaterów, postacie dziecięce i nastoletnie i taka jest specyfika jego powieści. A, jak łatwo można się przekonać, w niczym nie umniejsza to ich wartości.


W związku z poruszaniem tematu religii, wiary i konsekwencji naszych wyborów na tym polu, „Siódmy syn” wkracza w kontrowersyjne, choć dające do myślenia obszary. Trudno nie odnaleźć w jego postaci przedstawienia zbawicieli właściwie wszystkich możliwych religii. Ale rodzi to przy okazji wiele pytań, w których wadze nie przeszkadza wcale lekkość pióra Carda.


Przede wszystkim jednak „Opowieść o Alvinie Stwórcy” to kawał dobrej fantastyki, która broni się sama w sobie, bez tych wszystkich paralel i analogii. Świetna mechanika świata, mnóstwo smaczków dla znających historię i nuta satyry i komentarza społecznego. A przede wszystkim świetne pomysły i znakomite podejście do tematu.


Warto! I jest też na co czekać, bo wydawca zapowiada wznowienie wszystkich tomów cyklu w nowej szacie graficznej.

Komentarze