Star Wars Komiks 3/2016: Luke, Leia, Han, Chewbacca - Jason Aaron, Simone Bianchi, Stuart Immonen


HAN SOLO I JEGO KOBIETY


Już jest. Właśnie na nasz rynek trafił najnowszy numer magazynu „Star Wars Komiks” – bezpośrednia kontynuacja historii „Skywalker atakuje”. Wprawdzie z ekipy tworzącej tę główną gwiezdnowojenną serię Marvela odszedł rysownik John Cassaday, ale i tak na fanów SW i komiksów czeka mnóstwo dobrej zabawy.


Podczas gdy Luke wraz z Artoo leci w poszukiwaniu celu, zaczytując się we wspomnieniach Obi Wana przybliżających jego życie na Tatooine, Han i Leia mierzą się z całą masą kłopotów. Nie dość, że siły imperialne są w pobliżu, to jeszcze Sana, która twierdzi, że jest żoną Hana, zamierza oddać w ręce wrogów księżniczkę. Jakie relacje naprawdę łączę ją i Solo? Gdy niebezpieczeństwo jest coraz bliżej i wydaje się coraz większe, a sojuszników i przeciwników dzieli zbyt cienka linia, bohaterowie starają się znaleźć wyjście z sytuacji, która może przerosnąć nawet ich…


Jason Aaron („Skalp”, „Original Sin”, „Wolverine i X-Men”) to jeden z nielicznych scenarzystów, który w ramach serii o dość jasno sprecyzowanych ramach, nie tylko zdołał pozostać wierny samemu sobie, ale także i klimatowi starych filmów, które tak podbiły serca widzów i krytyków. Jego scenariusze, pomimo ograniczeń nałożonych z każdej strony – w końcu wszyscy wiedzą co było i co dziać się będzie także potem – potrafią wprowadzić niejeden zaskakujący zwrot akcji czy przełomowy moment. Pozawala mu to zabrać czytelnika w inne nieco rejony – skoro nie może uśmiercić nikogo znaczącego ani przełamać konwencji, robi wszystko, by odbiorca nie przestał zadawać sobie pytania „ciekawe jak ten gość z tego teraz wybrnie bez popadania w konflikt z wizją kinową”. A ten gość, Aaron, udowadnia, że dobrze wie, jak tego dokonać. W efekcie rodzi się opowieść, którą czyta się z ciekawością i zaangażowaniem, nawet jeśli nie jest się fanem „Star Wars”.


Strona graficzna po odejściu Cassadaya na szczęście także nie straciła na jakości. Może początkowe dwadzieścia stron w wykonaniu Simone’a Bianchiego nie powaliło mnie na kolana (wolę jego pracę z „Amazing Spider-Mana” czy komiksu, który niedługo ukaże się w naszym kraju, „Thanos: Powstaje”), ale nie mogę także powiedzieć by stanowiły rozczarowanie. Za to kreska Stuarta Immonena, który zabrał się za kolejne sto stron (autora ilustracji do znanego w Polsce cyklu „All New X-Men”) jak najbardziej trafiła w mój gust – realizmem, szczegółowością, lekkością i znakomitą zabawą światłem i cieniem.


Słowem podsumowania – warto. Szczególnie, że Polska edycja wydana została dobrze i tanio (niespełna 20zł za 132 strony), na niezłym papierze i nawet z porcją dodatków w postaci galerii okładek. Polecam.

Komentarze

  1. Coś się stało i znikła okładka... Pozdrawiam serdecznie - Jacek Gądor

    OdpowiedzUsuń
  2. Już naprawione :) Dziękuję za informację.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz