Alek Topa. I kosmitów kopa! - Michael Gerard Bauer


PRAWDA JEST GDZIEŚ TAM – ŚWIETNA ZABAWA, TUTAJ


Wystarczy przeczytać jedną książkę tego typu, a człowiek wpada po uszy i chce więcej. „Mikołajek”. „Dziennik Cwaniaczka”. „Zapiski Luzaka”. Alek Topa śmiało może stanąć w panteonie tych sław, bo powieści z jego szalonymi przygodami doskonale trafiają w gust zarówno młodych odbiorców, jak i tych całkiem dorosłych, którzy mają ochotę na porcję niegłupiego dziecięcego humoru i porywającej akcji.


Czasami wystarczy jedna zła bibliotekarka, żeby wprowadzić chaos w życiu człowieka i doprowadzić do prawdziwej katastrofy. Bibliotekarka, zapytacie. Taka cicha, spokojna kobiecina, co to wiecznie robi cśśśś i psuje wszelką zabawę? Nie do końca. Pani Barcz jest całkiem inna, głośna i krzykliwa pod względem ubioru, który często wzoruje na ulubionych postaciach fikcyjnych. Ma też jeszcze jedną cechę charakterystyczną – potrafi po mistrzowsku dobrać lekturę do czytelnika. I to właśnie ta cecha staje się przyczyną wspomnianej katastrofy, która doprowadzi Aleka Topę na dywanik dyrektora, do gabinetu którego wezwani zostają także rodzice chłopca. A wszystko zaczyna się od tego, że pani Barcz wybiera dla przyjaciela Aleka, Ciuchacza, książkę „Kosmici. Historia nieznana”. Łatwowierny chłopiec wpada w obsesję na punkcie tematu obcych cywilizacji i ich przedstawicieli na Ziemi do tego stopnia, że zaczyna podejrzewać o byciem kosmitką nauczycielkę zastępczą, panią Kośmicką. Chęć potwierdzenia tej tezy to jednak dopiero początek szalonej przygody, której konsekwencje będą… Właśnie, jakie będą jej konsekwencje?


Zabawa z trzecim tomem przygód Aleka Topy jest po prostu przednia. Moc humoru, szalonych zdarzeń i swoistej, przeznaczonej dla dzieci satyry na łatwowierność (i próby umotywowania jej za wszelką cenę wbrew logice i faktom) po prostu rozbrajają. I wciągają do tego stopnia, że książki nie chce się odłożyć przed zakończeniem lektury. Przemyślenia bohaterów potrafią rozśmieszyć nawet największych ponuraków, prostota stylu sprawia, że „Kosmitów kopę” pochłania się w szaleńczym tempie, a znakomite ilustracje i teksty w nich zawarte jeszcze bardziej podkręcają humorystyczną stronę powieści.


Świetnie udały się także fragmenty opowieści pisanej przez głównego bohatera, przedstawiające losy tajnego agenta Dereka Demolki Demona, który musi stawić czoła zmutowanym kosmicznym wampirozamobiakowilkołakom. A dodajcie do tego znakomity przekład i bardzo dobre wydanie i macie pozycję, przy której nie możecie przestać się śmiać.


Dlatego jeśli szukacie udanej serii, którą będziecie mogli poczytać oczkując na kolejne tomy „Luzaka” czy „Cwaniaczka”, sięgnijcie koniecznie, nie zawiedziecie się. I pokochacie równie mocno, co wspomniane cykle.

Komentarze