Batman: Hush, Część 1 - Jeph Loeb, Jim Lee, Scott Williams, Bob Kane, Bill Finger


CICHO SZA



W przypadku tego komiksu tytuł „Hush” ma jedno, konkretne znaczenie – taki pseudonim nosi nowy, potężny przeciwnik Batmana, którego twarz kryją bandaże. Słowo to w języku angielskim oznacza „ciszę” i tak akurat się składa, iż mam wrażenie, że zasłona ciszy spadła na ten album. Każdy go chwali, każdy się nim zachwyca, oceny też ma świetne, a prawda jest taka, że – owszem, niezły to komiks, ale – „Batman: Hush” to dość przeciętna opowieść dla fanów hollywoodzkich blockbusterów, w których dzieje się dużo, ale już niekoniecznie z sensem.


Nadszedł trudny czas dla Batmana. Udaje mu się uratować porwanego dla okupu chłopca, ale cos w tej sprawie się nie zgadza. Nie dość, że porywaczem jest Killer Croc, co absolutnie do jego Modus Operandi nie pasuje, to jeszcze okup kradnie Catwoman, a pościg za nią kończy się dla Batmana upadkiem z dużej wysokości, kiedy ktoś przecina jego linę. Stan herosa jest krytyczny. A jakby tego było mało na horyzoncie pojawia się tajemniczy mężczyzna o zabandażowanej twarzy. Dość problemów? Ani trochę! cała plejada wrogów Batmana zeszyt po zeszycie pojawia się na horyzoncie, zmuszając go do walki.


Oto komiks, który powstał z założenia, że musi być hitem. Na rok serię Batmana powierzono scenarzyście, który zrewolucjonizował go jaki niegdyś Frank Miller, Jephowi Loebowi („Długie Halloween” „Mroczne zwycięstwo”, „Superman: Na wszystkie pory roku”), a ten skonfrontował Batmana z zagadką tajemniczego nowego wroga, panteonem starych łotrów, uczuciami do Catwoman, a także własną przeszłością. Niestety czasem logika szwankuje, w fabułę z powodu nadmiaru postaci wkrada się chaos, a jednak całość jest przewidywalna – tak finał tego zeszytu, jak i runu Loeba (choć kilka miłych zaskoczeń się zdarzy).


Album natomiast znakomicie zilustrował Jim Lee („WILD Cats”, „X-Men”, „Batman & Robin”). Jego współczesna, wyrazista i nieco brudna kreska uzupełniona o świetny kolor, cieszy oko. Szczególnie męskie, bowiem Lee z seksownych kobiet wręcz słynie. Poza tym zaprezentował on kilka scen retrospekcji, których nie powstydził by się rewelacyjny ilustrator, Tim Sale, który tworzył z Loebem większość jego najlepszych dzieł. Lee jednak lepiej tu pasuje. Sale był bardziej mroczny i artystyczny, Lee jest komercyjnie nowoczesny, a tego oczekiwano od „Husha”. Czy to dobrze, czy źle nie mi oceniać. Nie mniej historii jako ogółowi brak czegoś ponad. Jest to niezła rozrywka, ale tylko rozrywka, która świetnie sprawdziłaby się jako gra komputerowa. Artyzm podniósłby wartość komiksu, ale zapewne zmniejszyłby sprzedaż, a na to DC nie zamierzało sobie pozwolić. Szkoda.


Komiks ten otwiera nową serię, Wielką Kolekcję Komiksów DC i przy okazji omawiania go warto przyjrzeć się także i samej linii wydawniczej. WKKDC powstało jako bliźniaczka na fali popularności Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela, ale widać, że jest to brzydsza z sióstr. WKKM prezentuje naprawdę znakomite i przełomowe tytuły, WKKDC wśród kilkudziesięciu tomów ma do zaoferowania tylko kilka, kilkanaście naprawdę znaczących. Natomiast wiele wielkich komiksów nawet nie ma szans ukazać się w jej ramach – i nie można tego zwalić na fakt, że w Polsce były już publikowane, bowiem większość zapowiedzi z tej serii też już była dostępna na naszym rynku. Poza tym kolekcja Marvela dzieliła na części tylko naprawdę olbrzymie historie, DC zaś nawet cienkie komiksy publikuje w dwóch tomach. Dodatków też jest mniej, chociaż na szczęście są lepsze – nie ma publicystki, omówienia wcześniejszych wydarzeń czy genezy są powierzchowne, za to każdy tom zawiera jeden kultowy komiks, w tym wypadku jest to pierwsza przygoda Batmana z maja 1939 roku, a to o wiele lepszy bonus. Co jeszcze in minus? Cieńszy niż w WKKM jest papier i oprawa, chociaż cena pozostała taka sama. Szata graficzna też nie zachwyca, a i brak jest stron działowych poszczególnych zeszytów.


Nie mniej komiks naprawdę gorąco polecam. Pierwszy tom cenę ma świetną, wydanie nadal jest bardzo miłe i na tle publikacji innych wydawnictw prezentuje się za swą cenę atrakcyjnie, a wiele historii  aż kusi nawet jeśli nie należą do komiksowego top. Do tego zawarty w tym tomie pierwszy zeszyt losów Batka to jedna z tych historii, których nie wypada nie znać. A więc marsz do kiosków, jeśli jeszcze coś z nakładu zostało.

Komentarze

  1. Muszę przyznać, że ten komiks pochłonęłam na raz i to jadąc pociągiem o pogańsko wczesnej porze, gdzie normalnie nawet nad Kingiem przysypiałam. Słusznie zauważyłeś, że cena pierwszego tomu była nawet lepiej niż atrakcyjna, szkoda że później poszła x2

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz