Kroniki jerozolimskie - Guy Delisle

KRONIKI POGRANICZA


Śmiało można powiedzieć, że dla komiksu festiwal w Angoulême jest tym, czym dla kina festiwal filmowy w Cannes. Dlatego też przyznawane tam nagrody nie są tylko kolejnym wyróżnieniem jakich wiele w świecie, w którym królują wszelakiej maści rankingi, ale naprawdę znaczącym wyróżnieniem. Po co o tym piszę, chyba łatwo się domyślić. „Kroniki Jerozolimskie” otrzymały w Angoulême nagrodę za najlepszy album roku i trzeba przyznać, że całkowicie zasłużenie.


Guy Delisle, twórca komiksowy, przeprowadza się wraz z żoną i dziećmi do Jerozolimy, gdzie małżonka obejmuje posadę w MSF w Gazie. Zamieszkują razem w tak zwanej „wschodniej” części Jerozolimy, arabskiej wiosce przyłączonej w 1967 roku w wyniku wojny, z każdym dniem coraz bardziej odkrywając w jak przepełnionym paradoksami pograniczu przyszło im żyć. Według tutejszego rządu są w Izraelu, według międzynarodowego prawa nieuznającego przyłączenia, znajdują się na zachodnim brzegu Jordanu. Sytuacje prawne i polityczne zderzają się, wykluczając wzajemnie. Ale kraj podzielony jest także wewnętrznie pomiędzy trzy religie – judaizm, chrześcijaństwo i islam. W efekcie wszystko staje się uzależnione od wyznawanej wiary – od dat otwarcia sklepów i sprzedawanych w nich produktów, po środki transportu, które krążą z omijaniem konkretnych miejsc, zmuszając do korzystania z różnych ich rodzajów przynależących do odmiennych stron. Guy spędza w Jerozolimie półtora roku, patrząc, obserwując i chłonąc specyfikę rozdartego świata, którą pieczołowicie odtwarza na łamach ponad trzystustronicowego komiksu…



A jak przy tym znakomicie to robi! „Kroniki Jerozolmiskie” to nie kolejne ciężkie dzieło rozliczeniowe, atakujące odbiorcę traumatycznymi doświadczeniami i szokiem, a lekka, ciekawa i często zabawna relacja człowieka, który stanął oko w oko z kulturą, która była mu obca. Opuścił swój dom, zamieszkał w niebezpiecznym regionie i każdego dnia poznawał, jak należy tutaj żyć, czego się bać, gdzie co kupić, jak załatwić sprawy, czego unikać i czym różnią się poszczególne tradycje. Półtora roku spędzone w Izraelu (a może bardziej adekwatnie, bo międzynarodowo „Izraelu”) uświadamia mu wiele rzeczy i wiele w nim zmienia, na zawsze pozostając już we wspomnieniach.


Czytelnik natomiast ma okazję przeczytać relację z pierwszej ręki, która zaprezentuje mu świat z jednej strony skrajnie nam odległy, a z drugiej zadziwiająco bliski. Relację pełną ciekawostek (potraficie wyobrazić sobie jarmułkę Spider-Man albo Smiley?), humoru, nuty szoku i całej gamy emocji, z których najmocniej wybija się niepewność przed tym, co za chwilę nastąpi. Lęk przed byciem aresztowanym albo zabitym. Obawy przed zamachami czy stanięciem po niewłaściwej stronie barykady tylko dlatego, że w niewłaściwym sklepie kupiło się niewłaściwe produkty spożywcze. A mimo wszystko da się tam żyć i da się też radować, choćby drobiazgami. Nawet jeśli pochodzi się z zupełnie innych kręgów kulturowych.



Dlatego też polecam gorąco wznowienie „Kronik Jerozolimskich”. Piękny to album, prosto narysowany, a jednak wspaniale oddający charakter i klimat miejsca, lekko napisany, a przepełniony wagą należytą tematowi oraz zachwycająco prawdziwy. Album z najwyższej komiksowej półki, dla miłośników i smakoszy tego medium, ale też i dla wszystkich, którzy chcą znakomitej opowieści dotykającej tematów, które szczególnie teraz, w dobie coraz gorzej sytuacji na bliskim wschodzie i problemów świata z tym związanych, są niezwykle ważne.

Komentarze