Samotny smakosz - Jirō Taniguchi, Masayuki Kusumi


TAK SMAKUJE MANGA


Chociaż tradycja japońskich komiksów nie jest szczególnie długa (forma, w jakiej znamy je dzisiaj  wyklarowała się dopiero po drugiej wojnie światowej), to jednak zakres poruszanych przez nie tematów wprost imponuje. Nigdzie indziej w medium obrazkowym nie spotyka się bowiem takiej rozpiętości treści, jak w Japonii właśnie. Mangi omawiają właściwie każdy gatunek i każdą dziedzinę życia, wszystkie pasje. Rzadko udaje się je zaszczepić na obcy grunt, ale w każdej kategorii są dzieła, które zachwycają niezależnie od zainteresowań. I takim właśnie dziełem jest kulinarny „Samotny smakosz”, który sprawia, że czytelnik aż czuje na języku smak omawianych potraw.


Inogashira Gorō to samotny mężczyzna, który zajmuje się importem dóbr. Nie posiada jednak sklepu, bo uważa, że każda rzecz, o którą trzeba dbać to tylko jeszcze większe obciążenie, a on przecież się nie rozdwoi. Z tej też przyczyny nie związał się z nikim, nie założył rodziny i wiedzie życie w swoim spokojnym rytmie. Ma jednak jedną pasję, którą pomagają mu spełniać służbowe wyjazdy – a jest nią kuchnia. Jedzenie. Potrawy, którymi delektuje się, jak prawdziwy smakosz, poznając wciąż nowe smaki, odkrywając niesamowite knajpki i restauracje i podglądając ich codzienność, wraz z życiem ludzi przez nie się przetaczających…


W 1985 roku ukazała się kultowa już powieść „Pachnidło”, która jedynie za pomocą słów jako pierwsza zdołała uchwycić bogactwo zapachów świata i – co ważniejsze – przekazać je odbiorcy. Dwadzieścia jeden lat później sukces ten powtórzyła filmowa adaptacja, dając możliwość widzom poczuć, że celuloid także potrafi przekazywać woń. Teraz natomiast manga duetu Taniguchi/Kusumi prezentuje coś jeszcze bardziej zdumiewającego – że na papierze, zaledwie przy pomocy słów i rysunków można pokazać odbiorcy jak smakują różne dania; nawet jeśli ten nie miał możliwości wcześniejszego ich próbowania. A to wyczyn iście magiczny, mistrzowski, bo tylko częściowo odwołujący się do naszych prywatnych kulinarnych doświadczeń.


Zadziwiające jest równie to, jak pozornie pozbawiona akcji manga może wciągać, zachwycać i emocjonować. Oczywiście nie jest tak, że bohater przez dwieście stron siedzi i je. Mamy jego przemyślenia, widzimy wycinki z życia ludzi, których spotyka na swojej drodze, mamy też konkretne zdarzenia dziejące się w trakcie, a jednak suma emocji i przyjemności jest większa niż suma poszczególnych elementów. A że manga została przy tym wspaniale zilustrowana – rysunki z pietyzmem oddają detale dań i ich składników - i uzupełniona o komentarze odnośnie potraw jej lektura jest jak delektowanie się wykwintnym daniem, które przyjemnie pieści podniebienie.


Dlatego polecam gorąco – nie tylko miłośnikom gotowani, bo ta sensualna manga smakuje przepysznie!


Komentarze

Prześlij komentarz