Śnieżny wędrowiec - Elisabeth Herrmann


TRUP NA ŚNIEGU


„Wioska morderców”, poprzednia powieść Elisabeth Herrmann okazała się nadzwyczaj udanym, ciekawym, intrygującym i przemyślanym thrillerem, który wyróżniał się na tle setek pozycji zalewających rynek księgarski. Na jego kontynuację czekałem więc z niecierpliwością i nadziejami, że dorówna części pierwszej. Nie do końca jednak tak się stało, chociaż to nadal świetny i wyróżniający się thriller, który pochłania się jednym tchem.


W Berlinie uprowadzony zostaje chłopiec, Darija Tudor. Śledztwo w tej sprawie prowadzi komisarz Lutz Gehering, niestety zagadki nie udaje się wyjaśnić.

Cztery lata później koszmar powraca, kiedy w lesie niedaleko Berlina zostają znalezione szczątki Dariji. Śledztwo zostaje wznowione, a na jego czele znów staje Gehering, dla którego niewyjaśniona sprawa stała się kwestią osobistą. Do rozwiązania zagadki zostaje zaangażowana także dobrze nam znana Sanela Beara, niepokorna policjantka, która ma swoje specyficzne, ale jakże skuteczne metody. Kiedy spotkanie z ojcem zabitego, Darko Tudorem, wzbudza w niej wątpliwości, Sanela zaczyna drążyć. Być może aż za bardzo. Wkrótce, szukając rozwiązania zagadki zatrudnia się w willi Reinartzów, gdzie pracowała matka Dariji…


Powyższy opis brzmi klasycznie, brzmi jak mniej więcej 90% thrillerów, na które możemy natrafić na księgarskich i bibliotecznych półkach i jeśli rozpatrywać „Śnieżnego wędrowca” tylko w kwestiach fabularnych, to rzeczywiście tak jest. Zabójstwo, nierozwiązana zagadka, powrót po latach do sprawy, śledztwo, które popycha bohaterów ku granicy i wreszcie rozwiązanie. Klasyczne są także postacie, łącznie z Sanelą, która od czasu „Wioski morderców” zmieniła się nieco charakterem. Na dodatek autorce do tekstu wkradły się pewne błędy (do których można zaliczyć także ową zmianę postaci). Zabrakło także przełamania schematu i zagadki wymykającej się stricte gatunkowym regułom, z czym mieliśmy do czynienia w poprzedniej części. A jednak „Wędrowiec…” ma w sobie coś, co przykuwa uwagę i wyróżnia go na tle wszystkich tych innych powieści z dreszczykiem. Co to takiego?


Zacznijmy od stylu. Jest lekko, ale i poważnie. Herrmann nie zrobiła powieści, tak brutalnej, jak to było w przypadku „Wioski…”, jednakże jest coś w jej stylu, co sprawia, że powieść czyta się przyjemnie, z napięciem i emocjami. Ale najbardziej uwagę angażuje główna bohaterka, niepokorna, pełna wątpliwości, charakterystyczna i charakterna. Może nie szczególnie oryginalna, za to na pewno bardzo dobrze skonstruowana i instygująca.


Reasumując – nadal warto. Może i „Śnieżny wędrowiec” nie dorównał „Wiosce morderców”, jednakże wciąż jest to udana powieść, która spodoba się każdemu miłośnikowi mocnych wrażeń i zagadek ze zbrodnią w tle. Dlatego polecam każdemu miłośnikowi thrillerów i kryminałów i czekam na kolejne powieści z Sanelą w roli głównej, bo jakoś polubiłem tą bohaterkę.

Komentarze