Wzburzenie - Philip Roth

WZBURZENIE OUTSIDERA


Kochać literaturę i nie przeczytać nigdy niczego, co wyszło spod ręki Rotha wydaje się być rzeczą nie do pomyślenia. A jednak „Wzburzenie” to moja pierwsza przygoda z twórczością tego amerykańskiego pisarza żydowskiego pochodzenia. Ale błędy są po to, by się na nich uczyć – i żeby je naprawiać, więc naprawiłem także ten i jestem zachwycony. Bo Roth to autor absolutnie wielki.


Lata 50 XX wieku. Marcus Messner jest młodym chłopakiem u progu dorosłości. Świetnie się uczy i jako jedyny z rodziny ma szanse na wyższe wykształcenie i bardziej rozległe perspektywy na przyszłość. Jego ojciec prowadzi koszerny sklep mięsny w Newark w New Jersey, w którym chłopak pracuje, chociaż sieciowa konkurencja powoli zgniata mały rodzinny lokal. Kiedy jednak wybucha wojna koreańska, w rodzicu budzi się strach. Lęk przed startą jedynego, ukochanego syna przybiera irracjonalne rozmiary, wywołując w chłopaku rozdrażnienie. Wzburzenie. Bunt. Ucieczka przed obsesjami ojca i poborem do wojska rzuca go pomiędzy mury Winsbury College w Ohio. Studia okazują się czymś zupełnie innym, niż spodziewał się Marcus. Nauka to jedno, chociaż nie tego oczekiwał chłopak, ale zasady uczelni każące ukrywać swoje poglądy religijne godzą w jego przekonania. Próba wyrwania się z codzienności, która go drażniła niczego nie zmienia. Marcus musi się odciąć, musi zostać outsiderem. Ale wzburzenie narasta w jego sercu…


Gdybym miał scharakteryzować pióro Rotha, powiedziałbym, że uprawia on niezwykle wysmakowany, choć zarazem prosty sposób pisarstwa. Może nie jest to do końca adekwatne porównanie, ale uczucia towarzyszące mi podczas lektury mogę zrównać z tymi, które przepełniały mnie przy okazji czytania powieści Johna Steinbecka. Roth, podobnie jak on, nie musi się rozpisywać na długie setki stron („Wzburzenie” liczy ich sobie zaledwie 230, zapisanych na dodatek dużą czcionką) żeby wywoływać emocjonalne burze, skłaniać do myślenia i poruszać do głębi. Zawierające autobiograficzne wątki „Wzburzenie” zachwyca od pierwszych stron i do samego końca trzyma za gardło, udowadniając jednocześnie, że książki z najwyższej półki nie muszą być wcale ciężkie. I że nawet najprostsze codzienne rzeczy zawierają w sobie olbrzymi potencjał przykuwania uwagi.


Nie jest to jednak powieść, którą pochłania się jednym tchem. Minus? Bynajmniej! „Wzburzenie” aż prosi się, żeby je smakować, wydzielać, delektować się nim. I zachwycać. Co niewątpliwie uczyni każdy czytelnik pragnący wyższych wartości przesyconych psychologiczna prawdą i analizą społeczno-polityczną ciężkiego okresu Ameryki połowy minionego wieku. Dlatego też polecam gorąco, i to każdemu, bo każdy czytający zasługuje by poznać tak wielką literaturę.

Komentarze