Raport mniejszości - Philip K. Dick


RAPORT Z SZALEŃSTWA


Od pewnego czasu Dom Wydawniczy Rebis wydaje serię opowiadań Philipa K. Dicka, która ostatecznie ma się zamknąć w pięciu tomach. Teraz pojawił się przedostatni z nich, zbierający osiemnaście krótkich tekstów mistrza Science Fiction opublikowanych pierwotnie w latach 1954 – 1964, które znów pokazują mnogość tematów przez niego poruszanych, jego wizjonerstwo i… szaleństwo.


Samoreplikujące się maszyny. Apokalipsa. Wojna. W mieszkaniu pewnego mężczyzny zjawia się dziwny serwisant. Staruszka wykorzystuje swoje zdolności by poróżować w czasie. Wirtualny człowiek zdobywa popularność. Inny, prawdziwy już, musi zmierzyć się z faktem, że w przyszłości kogoś zabije. Do tego na Ziemię przybywają obcy, a to jedynie część tego, co dzieje się w „Raporcie mniejszości”.


Chociaż zbiór eksploruje najróżniejsze obszary z fantastyką związane, od zaawansowanej technologii śledczej po analizę traum, jednakże motywem przewodnim większości tekstów pozostaje posatopakliptyczna wizja świata i wojny przyszłości, które często do owej apokalipsy doprowadzają. Cierpiący na najróżniejsze lęki, fobie, nerwice i paranoje Dick, który swoje dzieła pisał w trakcie trwania zimnej wojny, przelał to, co siedziało w jego głowie, to co napawało go przerażeniem, do swoich historii. W konsekwencji po raz kolejny zaprezentował światu opowiadania, które przejmują, trafiając tak do serca, jak i umysłu.


I to jest chyba największa siła jego tekstów. Niewielu bowiem autorów potrafiło tak, jak on przedstawić rzeczy niewyobrażalnych. Zasługa w tym nękającego go szaleństwa, żaden pisarz nie przekona czytelnika do swojej wizji, jeśli w nią nie wierzy, Dick natomiast nie tylko wierzył, ale był przekonany, że największe z jego paranoi, te najbardziej oderwane od rzeczywistości rzeczy, które ciągle pojawiały się w jego głowie, są prawdą. Są częścią jego życia. Są częścią życia wszystkich, chociaż nie wszyscy są ich świadomi – albo poznają je dopiero w przyszłości. Co więcej wszystko to łączył z wielkim literackim talentem i wyobraźnią pozwalającą mu snuć zaskakujące fabuły. A wszystko to osadzał  w rzeczywistym świecie w sposób tak realny, że trudno jest mu nie uwierzyć. I nie zachwycić się jego twórczością.


A zatem nie wahajcie się i sięgnijcie koniecznie. Po „Raport mniejszości”, po pozostałe tomy opowiadań i po powieści także. Krótka to forma, czy długa, Dick pozostaje równie przekonujący i rewelacyjny, a jego utwory stanowią kawał historii literatury – nie tylko fantastyczno-naukowej. Znać je więc nie tylko warto, ale wręcz trzeba. Dlatego też polecam i zachęcam.

Komentarze