The Superior Spider-Man #5: Zło konieczne - Dan Slott, Giuseppe Camuncolii Ryan Stegman

SZALONY ROK 2099


Seria „Superior Spider-Man” powstała z zamiarem odświeżenia nieco skostniałego już schematu przygód Człowieka-Pająka i zamysł ten zrealizowała z całkiem dobrym skutkiem. Wraz z kolejnymi zeszytami jej twórca, Dan Slott, postanowił skonfrontować nowego Spider-Mana z najważniejszymi wrogami cyklu, a teraz nadszedł czas by do akcji wkroczył także pajęczak z przyszłości oraz dawna ukochana Otto, który przejął po Peterze obowiązki herosa.


Rok 2099, Nueva York. Spider-Man 2099 w wyniku zawirowań czasowych natrafia na samoloty z czasów pierwszej wojny światowej mknące po niebie a także... żywe dinozaury! Za wszystko obwinia Alchemax, jednak prawda jest o wiele bardziej skomplikowana. W wyniku działań Avengers w naszych czasach zaburzone zostało kontinuum, a Spider-Man 2099 będzie musiał cofnąć się do roku 2013, gdzie ktoś wymazuje z istnienia jego największego wroga, a zarazem… ojca. I tak dochodzi do konfrontacji jego i Superior Spider-Mana, ale rozwiązanie tej sprawy to dopiero początek dla Pająka z teraźniejszości. Sprawy naukowo-służbowo-osobiste to jedno, ale co gdy na scenie pojawi się dawna miłość Otto, która właśnie Superior Spider-Mana oskarża o jego śmierć?

Tymczasem Carlie jest coraz bliższa odkrycia prawdy o tożsamości człowieka kryjącego się za pajęcza maską.

 

Ten tom, jak i poprzedni, trzyma poziom. Owszem, ma swoje drobne błędy, nie mniej całość bawi, wciąga i pobudza apetyt na kolejne części. Szczególnie, że w tle rozgrywa się wiele pomniejszych wydarzeń, które czekają na swoje rozwinięcie i zakończenie. Nie zabrakło także rzeczy, które swój finał mają w tym tomie, ale jakie są to kwestie, przekonajcie się sami, bo warto.


Scenariusz Dana Slotta to solidna porcja rzemieślniczej roboty, która spodoba się fanom Spider-Mana. Autor czuje temat i przez niemal dekadę pracy nad serią nie tylko starał się ją zrewolucjonizować (choćby właśnie zastąpieniem Ottem Petera), ale i odwoływać do klasycznych opowieści, wątków i postaci. Czuć to także w tym tomie, korzeniami sięgającym do różnych okresów pajęczych historii (od tych znanych z lat 60., po epicką sagę klonów), co stanowi bardzo ciekawą polemikę scenarzysty z regularnymi czytelnikami serii.

 

Graficznie także jest udanie. Stegman jak zwykle nie zawodzi, a Camuncoli, za którym nieszczególnie przepadam, pokazuje się tu od najlepszej strony. Do tego otrzymujemy galerię okładek zeszytowego wydania i znakomitą jakość edytorską w świetnej cenie. Czy trzeba czegoś więcej by zadowolić miłośników Spider-Mana? Polecam więc gorąco i czekam na kolejne części (w następnej na scenę wkroczy Superior Venom, więc będzie się działo!).

Komentarze