Amazing Spider-Man Vol 4 #18: Before Dead No More - Part Three: FullOtto - Dan Slott, R.B. Silva



PRZED „JUŻ NIE MARTWI” CZ III: OTTO W PEŁNI


„Before ‘Dead No More’” wreszcie znów nieco podnosi poziom. Wprawdzie nie oznacza to, że historia jest naprawdę udana – zbyt wiele tutaj naciąganych teorii i powtórek – ale czyta się bez bólu, a kilka rzeczy potrafi zaciekawić i optymistycznie nastroić na przyszłość. Przy okazji w końcu dostajemy odpowiedź na ciągnące się od początku tego volume’u pytanie – skąd Otto wziął się w ciele Living Braina.


Jakiś czas temu, za czasów „Spider-Verse” Spider-Man z teraźniejszości stoczył swoją ostatnią walkę z Superior Spider-Manem, który z przeszłości (afery z Tiberiusem znanej z wydawanej właśnie w Polsce serii) trafił tu w wyniku zawirowań czasowych. Wprawdzie kiedy Otto powrócił do przeszłości, miał już wymazaną pamięć, ale coś jednak w nim pozostało. I to coś kazało mu sposobić się na wypadek powrotu Parkera.

Obecnie Octavius powoli przymierza się do wielkiego powrotu, a tymczasem Anna Maria wciąż przeżywa swój dawny z nim związek. Living Brain zbliża się do niej, ale czy to oznacza, że Otto ujawni swoją obecność?


Sprawa z tym zeszytem jest o tyle dziwna, że jest to typowy zapychacz miejsca. Odpowiada wprawdzie na pytanie o Otto, ale wystarczyłyby trzy strony na tę kwestię. Cała jest absolutnie zbędna. A jednak czyta się to lepiej, od głównych wydarzeń. Dlaczego? Mniej jest nowego, drażniącego Petera, darowano sobie też nudnego Prowlera, nieudolnej kopii wszystkich innych wersji Spidera, jakie mieliśmy do tej pory okazję widzieć, a więcej kwestii obyczajowych. Wątek New U nie zostaje rozwinięty, tak samo jak sprawa klonów i to wyszło opowieści na dobre. Niestety fani spragnieni kontynuacji tych elementów mogą się poczuć niezadowoleni.

 

Za to trudno mieć zastrzeżenia do grafiki. R.B. Silva („Superboy”, „Red Hood and the Outlaws”, „Spider-Man and the X-Men”) rysuje bardzo dobrze. Nie wybija się szczególnie ponad innych artystów, ale też i nie rozczarowuje. Realistyczny, pasujący stylem do treści, o wiele lepszy niż np. Camuncoli.


Całość natomiast sprawia całkiem przyjemne wrażenie. Naciągane, to prawda, bez większego pomysłu na fabułę, ale i tak lepsze, niż to się zdarza ostatnio. Oby jednak także samo „Dead No More” zawyżyło poziom, bo tak słabego eventu nie było od czasów, nomen omen, Clone Sagi, którą Slott teraz odświeża.

Komentarze