Powstanie (Wojny alchemiczne tom 2) - Ian Tregillis


CLOCKWORKOWA REWOLUCJA


Pierwszy tom „Wojen alchemicznych” okazał się całkiem udaną powieścią zabierającą czytelników w świat clockworkowej fantastyki pomieszanej z alternate history. Na drugim spoczywało więc niełatwe zadanie godnego rozwinięcia zapoczątkowanych w nim wątków. Co w tym trudnego? „Mechaniczny” wbrew pozorom był całkiem świeżą opowieścią, ciąg dalszy z racji bycia kontynuacją był więc tego elementu z miejsca pozbawiony. Jednak Ian Tregillis zdołał zrównoważyć „Powstanie” szybszą akcją i większą ilością zdarzeń, po raz kolejny oferując miłośnikom dobrej fantastyki konkretną porcję rozrywki.


Na froncie kapitan Hugo Longchamp przygotowuje się do obrony niezdobytej dotąd twierdzy w Zachodniej Marsylii. Jego ludziom udało się wygrać starcie z mechanicznymi żołnierzami, ale sytuacja jest wprost tragiczna. Oddziały, które ma pod sobą, złożone są ze zwyczajnych rzemieślników, a ich stan nie przedstawia się najlepiej. Siły przeciwnika natomiast prezentują się imponująco – i cóż z tego, że jeszcze nie zaatakowały. To jedynie kwestia czasu…

Tymczasem Berenice przebywa w niewoli, złapana przez policję zegarmistrzów. Nie wie, jak potoczyły się ostatnie wydarzenia, ale po alarmie, który usłyszała, nie ma większych nadziei, że Jax zdołał uciec i dopiąć swego. Co dziwne, nie czuje się jak więźniarka. Dobrze traktowana, karmiona i pielęgnowana, ma wrażenie, jakby była księżniczką w domowym areszcie, co rodzi tylko kolejne pytania.

Tymczasem Jax zaczyna życie wolnego klakiera i chce uwolnić także swoich mosiężnych ziomków. Zadanie nie jest jednak łatwe, a cała nadzieja leży w postaci legendarnej królowej…


Najmocniejszą stroną pierwszego tomu „Wojen alchemicznych” były stawiane filozoficzne pytania. Pytania niezbyt odkrywcze, ale ciekawie i godnie wpasowujące się w długą tradycję fantastyki opartej na konflikcie człowiek-maszyna, zmuszającym do zastanowienia się nad indywidualnością jednostki mechanicznej i jej wolnej woli/duszy/inteligencji etc. W drugim kwestia ta nie zostaje zapomniana, ale pierwsze skrzypce grają tutaj szybka akcja i duża ilość wydarzeń. Na nudę nie ma więc czasu, a miłośnicy dramatycznych scen z pewnością będą usatysfakcjonowani.


Drugim najważniejszym elementem „Wojen alchemicznych” jest oczywiście alternatywna wizja świata, którego rewolucja naukowo-technologiczna biegnie innymi torami. Dużą rolę w tej rzeczywistości (jak i filozoficznym aspekcie dzieła) odgrywają religia i wiara. Kwestie ciekawe i angażujące, tak samo jak wygląd i podział świata przedstawionego. A wszystko to podane w dobrym, nieprzesadnie ciężkim stylu. W skrócie: naprawdę udana fantastyka.


„Powstanie” nie kończy jednak opowieści o Jaxie. Na jesień tego roku zapowiedziano już trzeci tom zatytułowany „Wyzwolenie”. Tytuł dość jasno określa nieuchronny finał, do którego zmierza historia. Przewidywalny? Być może, ale mam nadzieję, że autor zaskoczy czytelników.

Komentarze

  1. Liczymy, że kolejny tom będzie totalnie nieprzewidywalny, bo lektura "Powstania" była czystą przyjemnością. ;) Świetna recenzja - takie lubimy najbardziej! ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz