Armada #19: Zatrzymani w czasie - Jean David Morvan, Philippe Buchet


NAVIS POZA CZASEM


Wśród marcowych nowości komiksowych pojawił się dziewiętnasty tom „Armady”. Dla większości czytelników był to powrót do serii po niespełna roku od publikacji poprzedniego albumu, dla mnie trwał on dobrych piętnaście lat, jakie upłynęły od wydania „Talizmanu demonów”. Na szczęście okazał się powrotem bardzo udanym i dostarczył naprawdę solidnej porcji dobrej zabawy w klimatach Sci Fi.


Navis nigdy nie miała lekkiego życia, ale sprawa, którą zajmuje się obecnie może przerosnąć nawet ją. Wiele razy była już bliska śmierci, ale co jeśli tym razem nie uda się jej uniknąć ostatecznego losu? Co jeśli teraz nie zdarzy się kolejny cud? Dwójka ostatnich przedstawicieli rasy Jeeosian zostaje wybudzona ze snu by stać się świadkami walki Navis i jej towarzyszy z maszynami. Bobo, Julia i Yanesei giną, sama Navis wkrótce dołącza do nich zabita przez Snivela! Jak to możliwe? Co się tu dzieje? Jeeosianie jako rasa kontrolująca czas widziała czym skończy się starcie, teraz zatrzymawszy jego upływ starają się dowiedzieć od członków Armady co się właściwie dzieje.

Wszystko zaczęło się w chwili, kiedy trójka młodych mieszkańców planety Daeji znalazła krypty snu ostatnich ocalałych z rasy Jeeosian. Rasy, którą chciano wymazać zarówno z istnienia, jak i pamięci istot ze względu na ich niebezpieczne zdolności. Obie frakcje Armady sprzeciwiają się przyjęciu ich w swoje szeregi, jednak są tacy, którzy chcą to zrobić. Która strona wygra? Jakie będą tego konsekwencje? I przede wszystkim komu uda się przeżyć to starcie?


Kiedy jako nastolatek sięgnąłem po pierwszy tom „Armady” zrobiłem to z wiadomych przyczyn – którego dojrzewającego chłopaka nie przyciągnęłaby pełna akcji opowieść, w której główna bohaterka biega topless? Bardziej jednak spodobała mi się sama opowieść oraz znakomite ilustracje. Po czterech tomach jednak, nie bez żalu, porzuciłem ją na rzecz ambitniejszych i bardziej kultowych opowieści graficznych. Powrót do serii po latach obudził we mnie sentymentalne wspomnienia, co stanowiło miły dodatek do lektury. Przede wszystkim jednak w moje ręce trafił naprawdę porządny komiks Science Fiction. Dobrze pomyślany, dobrze napisany, dobrze poprowadzony. Zresztą sam pomysł wyjściowy w przypadku „Armady” od początku był udany. Wielka flota statków kosmicznych, którymi podróżują najróżniejsze zrzeszone gatunki i rasy – temat samograj. Różnorodność postaci, ich zdolności, wyglądu, historii. Do tego dochodzi Navis, agentka działająca w różnych światach, skrywająca ciekawą tajemnicę i sympatyczna grupa jej przyjaciół złożonych w typowy dla gatunku sposób: czyli z największych możliwych indywiduów, które pozornie do siebie nie pasują. A wszystko to okraszone rewelacyjnymi, szczegółowymi, ale lekkimi ilustracjami.


Dziewiętnasty tom, choć dość mocno osadzony w wydarzeniach, jakie rozegrały się w serii na przestrzeni lat, mimo wszystko znakomicie czyta się także w oderwaniu od poprzednich części. Czytelnik nie gubi się w wątkach czy powiązaniach, a konkretna, zamknięta akcja sprawia, że całość pochłania się szybko i z przyjemnością. Jeśli chodzi o europejskie komiksy, „Armada” to zdecydowanie jedna z najlepszych współczesnych serii SF, jeśli więc nie znacie jeszcze Navis i jej towarzyszy, warto jest rzucić na nią okiem.

Komentarze

  1. A to nie są czasem plansze z 18-tki?:
    http://alejakomiksu.com/komiks/16891/Armada-18-Epidemia/

    OdpowiedzUsuń
  2. A były przy 19... Nie miałem już albumu pod ręką, zaufałem, choć nie pamiętałem tych scen ;) Dzięki, poprawione!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz