Ksin drapieżca - Konrad T. Lewandowski


KSIN ZDRAJCA


Ksin, jako dziecko klątw, nigdy nie miał lekkiego życia, tak więc i tym razem nie może liczyć na zbyt wiele spokoju. Co z tego wynika? Przede wszystkim jak zwykle mnóstwo dobrej zabawy – oczywiście dla czytelników lubiących jego przygody oraz dobrą, lekką fantastykę.


Dla kotołaka Ksina nastał dobry czas. Mieszka na dworze króla Redrena, zdobył nominację na kapitana gwardii, zajmuje się problemami związanymi ze stworami Onego i pilnuje bezpieczeństwa. Niestety po zaledwie trzech miesiącach zaczynają się problemy. Oto w trakcie ważnej kolacji połączonej z zamęczaniem na śmierć pewnego maga, Ksin mimo pewnych przeczuć, nie wykrywa Dziennego Widma, czego konsekwencje są poważne. Wszystko wskazuje na to, że magiczny atak się nie powiódł, jednak prawda przedstawia się zupełnie inaczej – celem był mistrz katowski, chyba jedyny tak uczciwy w całym Suminorze i to na niego sprowadzona zostaje klątwa. Gdy to wszystko się wyda, Ksina czeka koniec kariery. Sytuacja jednak staje się jeszcze poważniejsza, król słuchając podszeptów decyduje się wygnać kotołaka, a gdy ten zostaje jeszcze głównym podejrzanym o próbę zamachu na Redrena, Ksinowi nie pozostaje nic innego, jak walczyć o przetrwanie. Jednocześnie stara się także ocalić króla…


Lewandowski jak zwykle nie zawodzi. Nie chodzi o to, że swoją sagą o kotołaku odkrywa nowy literacki ląd, bo tak nie jest – choć w czasach, kiedy seria powstawała ćwierć wieku temu fantasy dopiero raczkowało w naszym kraju. Siłą przygód Ksina jest z jednej strony ich lekkość, często ocierająca się o pastisz (choć nie do końca gatunkowy, bardziej już żartujący z historii, niż fantastyki), z drugiej natomiast ich brutalny realizm oraz urzekająca wyobraźnia autora. Zdawałoby się, że nie wszystkie te elementy będą ze sobą współgrały, na szczęście Lewandowski doskonale wybrnął z zadania, jakie sam przed sobą postawił. Kotołaka czyta się z wielką przyjemnością, a bogactwo świata, stworów i magicznych korelacji potrafi zafascynować.



I to nie tylko miłośników opowieści o magii i dziwnych stworzeniach. Sam zresztą nie zaliczam się do fanów fantasy, Ksin jednak posiada dziwną swojskość, która sprawia, że z miejsca kupuje czytelnicze serca oraz lekkość zacierającą gatunkowe granice. Pomimo konstrukcji świata, tolkienowsko brzmiących nazw i fantastycznego bestiariusza powieści Lewandowskiego pozostają przede wszystkim tytułami przygodowymi, niestroniącymi od krwi i erotyki. Lekko napisane, dobrze poprowadzone i ciekawie pomyślane (oraz przemyślane, szczególnie w tej nowej, bardziej spójnej i rozbudowanej wersji, w której autor rozwija fabuły starych tomów – tu: „Ksina drapieżcy” i „Kapitana Ksina Fargo”) spodobają się zarówno młodzieży, jak i dojrzałym czytelnikom. Szczególnie, że wznowienie wzbogacone zostało o solidną (ponad 60 stron) porcję dodatków przybliżających świat Międzykontynentu oraz Królestwa Suminoru, a także fragment kolejnego tomu.


Lubicie dobrą, lekką i niegłupią fantastykę? Albo po prostu udane powieści przygodowe? Saga o kotołaku to propozycja dla Was. Polecam, bo warto jest wejść w ten świat i zaprzyjaźnić się z zamieszkującymi go bohaterami.

Komentarze