Monster #2 - Naoki Urasawa


POTWORNE ZMAGANIA


Na samym początku „Monster” przypominał mi nieco „Black Jacka” Osamu Tezuki, jednak im dalej zagłębiałem się w fabułę, tym bardziej zaczął kojarzyć mi się z „Frankensteinem”. Ambitny lekarz za wszelką cenę ratuje życie pacjenta, by ostatecznie stworzyć potwora. I w tym momencie historia zaczyna się komplikować, dochodzą nowe wątki, a zasięg wydarzeń rozszerza się coraz bardziej. Jaki będzie ich finał, nie wiadomo, ale zanim nastąpi, czytelników czeka dużo mocnej, niebanalnej zabawy, która autentycznie wciąga.


Wrobiony, zdradzony, uznany za mordercę, który zabił radnego i ścigany przez policję. Tenma, wpadłszy w pułapkę zastawioną przez „Johana”, znajduje się w sytuacji zdawałoby się bez wyjścia, ale nie zamierza się poddać. Cudem unikając schwytania, stara się odnaleźć prawdziwego winnego i oczyścić swoje imię. Spotkany złodziejaszek pan Heckel może mu w tym pomóc, wie wiele o zabójcy, wie nawet gdzie się ukrywa, ale chce coś w zamian. O Tenmie jest głośno, każdy słyszał, że jest on lekarzem, a w półświatku potrzeba dobrych chirurgów. Czy mężczyzna przystanie na propozycję dołączenia do przestępców byle tylko udowodnić, że sam nie jest jednym z nich? Czym tak naprawdę jest „Johan” i co jeszcze czeka Tenemę?


Długo mógłbym wymieniać, co podoba mi się w „Monsterze”. Zaczynając od świetnego scenariusza, na znakomitych ilustracjach kończąc, Urasawa stworzył mangę, która ewoluuje w ciekawy sposób. Zaczęło się od prostej zdawałoby się opowieści o zdolnym chirurgu wykorzystywanym przez swego szefa i niedocenianym przez kobietę. Dramat rozwijał się, bohater zaczął się buntować, chciał pozostać wierny zasadom. Ale historia znów skręciła w inną stronę, tym razem rasowego dreszczowca, doszły do tego elementy horroru i nutka fantastyki, i w tym kierunku konsekwentnie podąża. Treść staje się coraz bardziej mroczna, niebezpieczeństw przybywa, a historia i bohaterowie rozwijają się.

 

Siłą całej opowieści pozostają jednak dwa zasadnicze elementy: jej klimat i zagadki. Urasawa doskonale zdaje sobie z tego sprawę i to właśnie je rozwija najbardziej. Nie myślcie jednak, że cierpią na tym pozostałe kwestie. Bohaterowie są dobrze nakreśleni, podobnie zresztą jak tło – akcja dzieje się w Niemczech i autor postarał się o oddanie charakteru miejsca. Do tego dochodzi szybka akcja, ciągłe zagrożenie, niepewność i emocje.


A wszystko to tradycyjnie dla Urasawy, znakomicie narysowane. Design postaci jest nieco prostszy, niż w „Pluto”, tła w kadrach często są ograniczone do niezbędnego minimum, ale autor potrafi zachwycić rozbudowanymi plenerami i pełnymi detali prezentacjami budynków czy miejskich, industrialnych scenerii. To wszystko składa się na znakomitą, wciągającą mangę, którą z czystym sercem polecić mogę miłośnikom mocnych wrażeń. Jeśli do nich należycie, będziecie bardzo zadowoleni.

Komentarze