Silver Spoon #13 - Hiromu Arakawa


BIZNES, ZAWODY I… JEDZENIE


Wszystko ma swój koniec. „Silver Spoon” wprawdzie jeszcze się nie kończy, ale póki co tom trzynasty pozostaje ostatnim dotychczas wydanym (nie tylko na polskim rynku), dlatego też nadszedł czas na pewien rodzaj pożegnania. Nie oznacza to jednak, że nie czeka nas także coś z powrotów.


Nadchodzi czas kolejnych zawodów jeździeckich. Na uczniów Ezono czekają dwa rodzaje wyzwań – grupowe i indywidualne. Wszelka przewaga wydaje się nie mieć znaczenia, ale dla tych, którzy zajmą pierwsze i drugie miejsce czeka wyjazd na finały do Gotenba, a to nie byle jakie wydarzenie, można wręcz rzec, że porównywalne ze zmaganiami w Koshi’en, których niestety nie doczekał się Komaba. A właśnie, co słychać u Komaby? Wyjechał do Tokio i ciężko pracuje, ale tym razem ma zupełnie inny powód do odkładania pieniędzy, niż tylko poradzenie sobie z długami rodziny. Czyżby i on mógł się zbliżyć do spełnienia własnych marzeń?

„Firma” Hachikena tymczasem zaczyna powoli się rozkręcać. Wprawdzie wciąż nie wyszła ponad fazę przymiarek, ale chłopak ma już pewne konkretne pomysły i podjął kroki w kierunku ich zrealizowania i wszystko wskazuje na to, że może mu się udać nawet bez wsparcia ojca. Czy tak rzeczywiście będzie? Póki co na Hachikena i jego znajomych czeka jeszcze jedno wyzwanie: przygotowanie kolejnych pizz z zamiarem zbadania rynku pod tym kątem. Jednakże impreza wypada tego samego dnia, kiedy Aki czeka egzamin, który rozstrzygnie czy dostanie polecenie na uczelnię czy też jej wyniki okażą się niewystarczające…


Już przy okazji poprzednich tomów wspominałem, że zawierają sporo elementów sentymentalnych (szczególnie po tym, jak życia bohaterów uległy zmianie), ale tym razem czeka ich na nas jeszcze więcej. Komaba przypomina sobie o marzeniach i nadziejach, jeden z uczniów wymyka się by zobaczyć na własne oczy pewien kombajn, a kolejne działania bohaterów kontynuują dobrze nam znaną tradycję. A ponieważ czas szybko ucieka i nauczanie w Ezono nieubłaganie zbliża się do końca, trudno nie ulec emocjom.


Ale ile przy okazji mamy tutaj humoru. Najlepsze sceny i tak należą do ojca Hachikena (jego zdjęcie skutecznie odstrasza duchy, a i potrafi przybić nawet najgorszych wrogów – zemsta bohaterów na pewnym typku jest wprost znakomita i rozbrajająca), ale przecież nie jest on jedyny. Resztę pozostawiam jednak do odkrycia Wam, warto.


Tak samo zresztą, jak warto poznać całą tę serię. Świetna fabuła, dużo ciekawostek z zakresu rolnictwa i kulinariów, dużo humoru, emocji i wzruszeń, a wreszcie znakomita oprawa graficzna gwarantują doskonałą zabawę nie tylko dla miłośników opowieści typu szkolne życie. Polecam!


Komentarze