Batman #1: Jestem Gotham - Scott Snyder, Tom King, David Finch, Mikel Janín


BATMAN KONTRA GOTHAM


Jakiś czas temu całe uniwersum DC odmienione zostało przez event zatytułowany „Flashpoint”. Od tego momentu wszystkie serie zostały zrestartowne, status quo bohaterów odświeżony, a oni sami stali się młodsi i przede wszystkim wolni od części brzemienia przeszłości, jakie nałożyły na nie dekady obecności na rynku. Teraz za sprawą „Odrodzenia” opowieści znów się zmieniają. Zachowując ciągłość fabularną, rozpoczynają jednocześnie nowy rozdział, atrakcyjny zarówno dla starszych jak i nowych czytelników. Wydany pod tym szyldem „Batman” jest całkiem niezły, może nie tak rewolucyjny jak zaczynający przygody tej postaci w ramach Nowego DC „Trybunał sów”, ale nadal ciekawy i wart poznania.


Co by było, gdyby Batman musiał zmierzyć się z zadaniem przerastającym jego możliwości? W swojej karierze stawał już przed trudnymi wyborami, musiał choćby zdecydować kogo ocalić kosztem innej osoby, zdarzało mu się też zawieść, ale teraz musi zmierzyć się z samobójczym wyzwaniem. Kiedy dochodzi do awarii samolotu nad Gotham, Człowiek Nietoperz pokazuje, że gotów jest zginąć w obronie niewinnych. Na szczęście na scenę wkraczają nowi herosi, którzy zażegnują kryzys. Ci posiadacze supermocy przedstawiają się jako Gotham i Gotham Girl, nowi obrońcy miasta. Ponieważ jednak są niewprawieni, ich mentorem na superbohaterskiej ścieżce zostaje nie kto inny, jak Batman. Obecna sytuacja rodzi jednak pytanie czy Człowiek Nietoperz jest jeszcze w ogóle potrzebny, skoro Gotham ma teraz własnych herosów z prawdziwego zdarzenia, zdolnych robić rzeczy, jakich on nigdy nie byłby w stanie? To jednak pierwszy z wielu problemów, bo kiedy jeden z nowych bohaterów przechodzi na stronę zła, a za swój cel obiera Batmana właśnie, zaczynają się prawdziwe kłopoty…

 

Pierwszy „Batman” wydany w ramach „Odrodzenia” nie jest tak przełomowy, ani też tak udany, jak wspominany już „Trybunał sów”, jednak to nadal dobra opowieść. Lepsza niż choćby wydany niedawno „Epilog”. Co ma do zaoferowania? Konkretną akcję, szybkie tempo, klimat nieco starszych opowieści o Nietoperzu, pewne odświeżenie serii i przyjemną dla oka szatę graficzną, a z mniejszych rzeczy, znakomite wprowadzenie traktujące o cyklach życia Calendar Mana. Sama główna opowieść, choć nie wyróżnia się niczym szczególnym, czyta się przyjemnie i otwiera ciekawe możliwości na przyszłość. szczególnie, że zagadka trzech Jokerów rozpoczęta w „Wojnie Darkseida” i kontynuowana w „Uniwersum DC: Odrodzenie” nie doczekała się jeszcze rozwiązania.

 

Strona graficzna, jak wspominałem powyżej, jest przyjemna dla oka. Realistyczna, mroczna, bardziej klasyczna niż ilustracje z poprzedniej serii, za które odpowiadał Greg Capullo, jedna trzeba przyznać, że David Finch („Superman: War of the Supermen”, „Moon Knight”, „Poległy syn: Śmierć Kapitana Ameryki”) dobrze radzi sobie z tą opowieścią.


Całość wypada więc dobrze. Dlatego też jeśli należycie do miłośników Batmana, nowa seria z jego przygodami przypadnie Wam do gustu. Ja ciekaw jestem jak rozwinie się ta opowieść i zamierzam śledzić przygody Nietoperza zarówno w tym, jak i pozostałych zapowiadanych tytułach.


Komentarze