Lista przebojów Adama Sharpa - Graeme Simsion


SIMSION SPOTYKA HORNBY’EGO


The orgasm
A spasm of love and hate
For what will divide us?
The righteous and the meek
Well, call of the wild hey hey

Green Day


Nie oszukujmy się, Graeme Simsion nigdy nie był oryginalnym autorem. Jego powieści o Rosie to nic innego, jak typowa, ale sympatyczna komedia romantyczna z bohaterem stanowiącym wariację na temat Forresta Gumpa, i nie inaczej jest w przypadku jego najnowszej powieści. „Lista przebojów Adama Sharpa” to nic innego, jak kolejny zabawny romans próbujący udawać dzieła Nicka Hornby’ego. Na szczęście nie traci przy tym pewnej wdzięczności i fanom autora z pewnością przypadnie do gustu.


Adam Sharp wiedzie całkiem udane życie, jak na mężczyznę w średnim wieku. Jego codzienność jest taka usystematyzowana i ustabilizowana… ma żonę, pracę, w której mu się poszczęściło, pasje? Też, a dokładniej jedną: kocha muzykę ponad wszystko. Czy po czterdziestce cokolwiek może się jeszcze u niego zmienić? Pewnego dnia dostaje mail od niejakiej Angeliny Brown, którą znał dwadzieścia lat wcześniej i miał z nią romans. Tylko trzy litery, prosta wiadomość „Hej”, a burzy jego poukładany świat. Przed dwoma dekadami był od niej uzależniony, to w końcu była utracona wielka miłość jego życia. Wyszukiwał ją nawet, a teraz ona znalazła jego, chociaż kiedy się znali, maile jeszcze nie istniały. Jak go odszukała? Ważniejsze jest pytanie dlaczego, bo Angelina nie należy do osób, które od tak przywitałyby się po latach tylko dla samego odezwania się. Szczególnie, że nadal mieszka na drugim końcu świata, w Australii. Co się jeszcze w jej przypadku nie zmieniło? Nazwisko, jakby wciąż była wolna. I nie zmieniły się uczucia Adama, które tylko potrzebowały impulsu by odżyć, ale czy to dobry powód by raz jeszcze, być może po raz ostatni, zaśpiewać piosenkę sprzed lat? I czy coś takiego może skończyć się happy endem?


Do powieści silnie splecionych z muzyką przyzwyczaił nas, chyba można określić go tym mianem, kultowy brytyjski pisarz Nick Hornby. To on dał nam takie dzieł, jak „Był sobie chłopiec” czy „Wpadka” oraz bazujące na silnych związkach z piosenkami popowymi „Wierność w stereo” i „Juliet, Naga”. Simsion czerpie z jego dorobku pełnymi garściami, nie próbując nawet udawać, że jest inaczej. Ba, nawet jego bohater mieszka w Wielkiej Brytanii. Ale czy to źle? Absolutnie nie. Co z tego, że to wszystko już było – na tym w końcu opiera się cały ten biznes, jakim są komedie romantyczne. Liczy się by w dobry sposób powielić schematy, a Simisionowi wychodzi to naprawdę sprawnie. „Lista przebojów” to powieść prosta, lekka, ale przyjemna. Pełen humoru romans dla mężczyzn, chociaż kobiety na pewno także nie zawiodą się sięgając po niego.


Co wyróżnia go od wcześniejszych książek autora? Nie ma tu tak wyrazistego bohatera, jakim był Don Tillman, maniakalnie drobiazgowy facet, który wszystko zawsze robił według z góry ustalonego schematu. Bohaterowie „Listy przebojów” są zwyczajni. Informatyk w średnim wieku, „zła kobieta”, pomniejsze postacie w tle… Ale wszystko to jest sympatyczne i bardzo przyjemne w odbiorze. Faceci, którzy nie próbują naiwnie pozować na macho, będą bawić się znakomicie – i to im przede wszystkim polecam tę powieść.


The fire burns from better days
And he screamed "why, oh why”

Green Day

Komentarze