Tokyo Ghoul #14 - Sui Ishida


OSTATECZNA ROZGRYWKA


Wreszcie nadszedł wielki finał „Tokyo Ghoula”. I jak na taką okazję przystało, zakończenie opowieści to jedna wielka, epicka wręcz walka, w której życie traci wielu głównych bohaterów naszej opowieści. I chociaż nie wszystkie wątki zostają wyjaśnione (mam nadzieję, że zajmie się nimi „Tokyo Ghoul: re”, całość znakomicie wieńczy udaną serię.


BSG rozpoczęło akcję wyeliminowania „Sowy” i zajęcia się ghulami z Anteiku – teraz akcja ta wchodzi w kluczową fazę. Kaneki nie zamierza zostawić przyjaciół na pastwę losu i wkracza do akcji, jednak na jego drodze staje sam Amon. Ponieważ żaden z nich nie zmierza ustąpić, zaczyna się walka na śmierć i życie, do której włączają się kolejni funkcjonariusze. To oczywiście nie jedyne starcie tego pojedynku. Walka z „Sową” trwa, a kolejni agenci są w coraz gorszym stanie. Okaleczani, zabijani… Także ghule nie mają się najlepiej, a maskarad trwa. Kto zginie, a kto przeżyje? Jaką cenę przyjdzie zapłacić bohaterom za zwycięstwo i czy zwycięstwo którejś ze stron jest możliwe? Pytań przybywa, podobnie jak ofiar, a Kaneki ostatecznie staje do pojedynku z Arimą. Pojedynku, który nie może skończyć się dobrze…

 

Półmrok, lejący się z nieba deszcz i tryskająca krew, której towarzyszą odcięte fragmenty ciał – w takiej scenerii, w kanałach i między budynkami rozgrywa się finał „Tkoyo Ghoula”. Finał znakomity, depresyjny i bardzo dynamiczny. Podobnie, jak to było w poprzednim tomie, tak i tutaj, od początku do końca mamy jedną wielką walkę. Ofiar zarówno po stronie BSG, jak i ghuli nie brakuje, i tym razem nie są to mało znaczący bohaterowie. Ginie wiele głównych postaci, los mnóstwa pozostaje nieznany, a na wiele pytań nie otrzymujemy odpowiedzi. Czy przepadły one wraz z osobami, które mogły nam na nie odpowiedzieć? To pokaże dopiero „Tokyo Ghoul: re”, ale po takim zakończeniu pierwszej serii, jest na co czekać – choć przyznam się szczerze, że w śmierć pewnego bohatera ciężko mi uwierzyć i jestem pewien, że powróci do akcji. Ale nawet jeśli pod tym względem „re” mnie nie zaskoczy, nadal liczę na dobrą zabawę.

 

Graficznie czternasty tom „Tokyo Ghoul” prezentuje się jak poprzednie. Jest mroczny, realistyczny – dużą w tym zasługa komputera i zdjęć wykorzystywanych w tle – i przyjemny dla oka. Rysunki trochę zmieniły się w tracie całej serii, ale na pewno nie na gorsze, a spoglądając na ogół tego tytułu z perspektywy tych czternastu tomów, mogę powiedzieć jedno – warto było spędzić ten czas w tym świecie. Dlatego też polecam „TG” Waszej uwadze

Komentarze