Monster #4 - Naoki Urasawa


POTWORNIE DOBRY KOMIKS


Może to, co napisałem powyżej brzmi infantylnie, jednak ta seria jest naprawdę znakomita. Rewelacyjnie napisana świetnie poprowadzona, po prostu… cóż… potwornie dobra. Nawet jeśli w tym tomie zdarzają się pewne zgrzyty, całość nadal zachwyca, intryguje i sprawia, że „Monster” czyta się dosłownie jednym tchem.


Prywatny detektyw, Richard, który dotychczas pracował na zlecenie milionera Schuwalda, nadal nie zamierza porzucić sprawy samobójstwa jego domniemanego syna. Nieważne, że został zwolniony. Z pomocą jednego ze studentów, Johana, udaje się odnaleźć prawdziwego syna, Karla, a w nagrodę Johan zostaje mianowany sekretarzem. Jednakże detektywowi coś w tym wszystkim się nie zgadza, a jakby tego było mało, dręczą go niedokończone sprawy z czasów gdy był policjantem. Pod wpływem chwili zabiera się do ponownego ich przejrzenia, by odkryć, że w rzeczywistości wszystkie łączy jedno: każda z zamordowanych osób była w jakiś sposób związana z milionerem, a on sam utrzymywał z nimi ciepłe stosunki. Czyżby ktoś chciał, żeby powoli tracący wzrok mężczyzna stał się samotny? Jak to w takich sytuacjach bywa, ktoś zaczyna czyhać na życie detektywa, a wszędzie przewija się jedno, jedyne imię: Johan. Dlatego też Richard odwiedza jego rodziców, ale oglądając zdjęcia ich potomka, przekonuje się, że nie przypomina on Johana, którego zna. Zagłębiając się w temat, zaczyna szukać aż w końcu dociera na cmentarz, gdzie czeka na niego niecodzienne odkrycie. Wkrótce jednak dochodzi do jego ponownego spotkania z Johanem, który wydaje się wiedzieć zadziwiająco dużo na temat detektywa. Aż za dużo. Więcej nawet, niż Richard jest gotów przyznać przed samym sobą…

 

Dobra, klasyczna zagadka kryminalna z pewnymi nieklasycznymi elementami, klimat rodem z thrillera, czasem tak intensywny i gęsty, że zahaczający o grozę, ciekawe postacie, dobrze poprowadzona akcja i udane tło obyczajowe. Taki w skrócie jest „Monster”, kolejne znakomite dzieło, jakie wyszło spod ręki Naokiego Urasawy. Kolejne też w pewnym stopniu inspirowane Osamu Tezuką, ale taki już los autora „Pluto”: nie ustrzeże się wyszukiwania w jego twórczości zbieżności z komiksami Ojca Mangi. Na szczęście za każdym razem udowadnia, że potrafi wykorzystywać te elementy w sposób tak rewelacyjny, że czasem nawet udaje mu się uzyskać lepszą, niż u Tezuki jakość.


Czwarty tom „Monstera” jest wprawdzie nieznacznie słabszy od poprzedniego, wszystko za sprawą kilku naciąganych drobiazgów, niemniej zabawa nadal wgniata w fotel. Mangi nie chce się odłożyć na półkę przed skończeniem lektury, a kiedy ten moment już nadejdzie, ma się ochotę na więcej. Poza tym, „Monstera” równie dobrze się ogląda, co czyta. Brudna, realistyczna kreska, mrok i znakomicie uchwycony klimat – nie tylko fabuły, ale i miejsc – składają się wraz z treścią na coś niesamowitego i wartego polecania każdemu miłośnikowi mangi i dobrych, dojrzałych komiksów dla dorosłych odbiorców.


Komentarze