Puste granice #2: Ogród grzeszników - Kinoko Nasu (ilustracje: Takashi Takeuchi)


PUSTE WNĘTRZE


Rzadko zdarza się by dzieło debiutanta – i to takie nieprofesjonalne – stało się nie tylko tworem kultowym, ale rozpoczęło wręcz swoistą rewolucję. Tak jednak było w przypadku „Pustych granic”, light novel, która stała się  prawdziwym fenomenem i zapoczątkowała ruch japońskiej „nowej fantastyki”. I jak na dzieło zupełnie amatorskie, jest to porcja całkiem niezłej lektury dla młodych odbiorców lubiących urban fantasy połączone z grozą.


Shiki Ryōgi budzi się w szpitalu z trwającej dwa lata śpiączki. Nie pamięta wielu rzeczy, wewnątrz nie czuje się sobą, jakby coś w niej umarło. Na oddziale krążą legendy na jej temat, o tym jak zaraz po przebudzeniu próbowała wydłubać sobie oczy, o jej sile, zachowaniu i chłopaku, który ciągle ją odwiedza, jednak nikt nie wie jaką tajemnicę naprawdę skrywa. Shiki cierpiała na rozdwojenie jaźni – zawsze w rodzie Ryōgi było to cenione, a co za tym idzie była typowana na jego przyszłą głowę rodu, mimo iż to zawsze mężczyźni nią zostawali. W jej przypadku jednak dominowało kobiece ja. I chyba dobrze się złożyło, bo jej druga osobowość, Shiki¸ należała do psychopaty, który, gdyby nie miała nad nim kontroli, chętnie zamordowałby niejedną osobę. Teraz jednak, po pewnych wydarzeniach, zniknął, a Shiki czuje wewnętrzną pustkę. Szpitalne leczenie powoli przywraca jej zdrowie, jednak nie jest w stanie całkiem jej uleczyć. To jednak zaledwie wierzchołek góry lodowej tego, co się dzieje i co czeka na dziewczynę, która we własnym odczuciu jest martwa dla tego świata, chociaż wciąż żyje…


Im bardziej rozwija się ta opowieść, tym więcej fantastyki się w niej pojawia i tym bardziej całość odrywa się od ziemi. Jak na dzieło zrodzone bez dwóch zdań z miłości do podobnych utworów (w tym także mang), pełne jest też wyraźnych nimi inspiracji, czasem bardzo oczywistych, czasem prawie niezauważalnych. „Puste granice” to w końcu produkt popkulturowy, przepuszczony przez tryby swoich czasów.


Od strony technicznej to prosta, lekka w odbiorze fantastyka dla młodzieży. Elementy fantasy i science fiction egzystują tutaj ze zwyczajną codziennością, w świecie jaki znamy. Świecie zaludnionym przez prosto skonstruowane, wyraziste postacie. Są tu zagadki, jest akcja, jest doza niezwykłości i niezłe ilustracje.


Jeśli lubicie lekką, młodzieżową fantastykę spod szyldu light novel, na pewno się nie zawiedziecie. „Puste granice” to niezła seria, specyficzna jak cały ten japoński rodzaj literatury, ale też nadająca się do zaszczepienia na zagraniczne rynki. Dużą zresztą ze wschodniej fantastyki czerpiąca.


Tytuł można kupić tu:

Komentarze