Murciélago #3 - Yoshimurakana

KOLEKCJONER SKÓR

„Murciélago” nabiera tempa, a wraz z nim historia staje się bardziej krwawa, brutalna i przesycona erotyką, niż wcześniej. Wszystkie te elementy stają się ostrzejsze z tomu na tom, choć najbardziej zmiana ta dotyczy ostatniego z nich. Ale jednocześnie nie brak tu humoru, słodyczy i infantylnej niemalże lekkości, które mnie osobiście – w połączeniu z rzezią – kupiły najbardziej.


W trzecim tomie kontynuowane jest śledztwo w sprawie „kolekcjonera skór”, seryjnego mordercy, który przed laty zabijał kobiety, jako trofeum zabierając skórę z ich twarzy. Winnego, Asagiego, wprawdzie znaleziono i skazano, ale wyszedł z więzienia dziesięć lat temu. Dlaczego zatem zaczął zabijać właśnie teraz? Policja ma swoją teorię: niedawno zmarła jego żona. Zmienił się wprawdzie sposób jego działania, bo teraz morduje także dzieci, ale nie jest możliwe by to nie on był winny, a naśladowca. Służby nigdy nie ujawniły jego metod, a te są identyczne, jak przed laty. A może się mylą? Istnieją osoby, choćby krewni ofiar, które mogły znać modus operandi „kolekcjonera skór”. Szczególnie, że ten ma alibi na czas większości zbrodni. A skoro tak, zagrożony może być każdy…

Tymczasem Kuroko, działająca na usługach policji morderczyni, po uprowadzeniu córki Asagiego, odwiedza go w domu chcąc zadać kilka pytań. Jak to na nią przystało, jej metody nie są zbyt delikatne. Nie wie jednak, że mężczyzna najprawdopodobniej jest niewinny. Co się w tym czasie dzieje z jego córką? Wraz z pomocnicą Kuroko, dziecinną Hinako i jej koleżankami, trafia do parku rozrywki. Niestety nie spodziewa się, co takiego tam na nie czeka…



„Murciélago” to kolejna z mangowych nowości, do których podchodziłem z dużą ostrożnością, by ostatecznie dać się jej uwieść. Czym mnie do siebie przekonała? Przede wszystkim sympatycznym połączeniem bryzgającej krwi ze słodyczą, urokiem i dziecinnością Hinako. Chłodna, choć wiecznie napalona Kuroko nie jest zła (ok, zła jest, to w końcu seryjna morderczyni, ale wiecie o co mi chodzi), niemniej to jej pomocnica kradnie cały show. Do bólu słodka i infantylna, czasem bojowa, czasem bojaźliwa… Aż chciałoby się, żeby to ona wiodła na kartach serii.


Całość jednak opiera się przede wszystkim na pełnych akcji i krwi śledztwach w sprawie zbrodni i walki z najróżniejszymi psychopatami. I na tym polu także nie zawodzi, bo jest brutalnie, trup ściele się gęsto, a nawet kiedy bywa zabawnie (a bywa często), manga ma całkiem udany klimat. Świetna jest też szata graficzna, lekka, cartoonowo-mangowa, ale zarazem realistyczna i dobrze oddająca mroczniejsze aspekty całości.


Do tego dochodzi znakomite wydanie (z kolorowymi stronami), które jest swoistą wisienką na torcie. Ale najważniejsze jest to, że „Murciélago” czyta się lekko, przyjemnie i szybko. Męscy czytelnicy z pewnością będą zadowoleni – krwawa, pełna akcji i lesbijskiej erotyki zabawa gwarantowana.



A ja dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.










Komentarze