NIESZCZĘŚCIE
PRZEZ CAŁY CZAS
W trzecim tomie „Shi Ki” wreszcie
zaczyna się co nieco wyjaśniać, a akcja zagęszczać. Oczywiście dla czytelników
cały „sekret” jasny był od samego początku, niemniej i tak historia wciąga i
intryguje, a jej klimat potrafi urzec. Miłośnicy nastrojowych horrorów będą
więc zadowoleni.
Doktor Toshio Ozaki zmaga się z
tajemniczą epidemią, jaka nawiedziła miejscowość Sotoba. Ludzie umierają tutaj
i nic nie da się na to poradzić, choć poza dwoma dziwnymi nakłuciami na ciałach
każdej z ofiar oraz anemią, nic nikomu ze zmarłych nie dolegało. Tym razem
życie traci zaledwie dziewięcioletni chłopiec, a pewien mężczyzna być może
zapada na tę sama chorobę, a leczenie domowymi metodami, które zaserwowała mu
rodzina, tylko pogarsza jego stan. To jednak dopiero początek…
Tymczasem Seishin wpada na pewien
niepokojący trop. Wszyscy chorzy zanim podupadli na zdrowiu, nagle rezygnowali
z pracy. Poza tym liczba mieszkańców Sotoby zmniejszyła się drastycznie i to
nie tylko z powodu zgonów. W ostatnim czasie rodziny masowo zaczęły się
przeprowadzać, ale nikt nie ma pojęcia dokąd. Przeprowadzki zaczęły się nagle,
bez pożegnania, bez informowania kogokolwiek o przeniesieniu się, czasem pod
osłoną nocy. Ozaki nie widzi w tym wszystkim związku z epidemią, wkrótce jednak
spotyka chłopaka, Natsuno, Yuukiego, który uświadamia mu, że może wcale w
Sotobie nie panuje żadna niezwykła choroba. Jego zdaniem zagnieździły się tu wampiry.
Kim one mogą być? Natsuno podejrzewa tajemniczą rodzinę, która sprowadziła się
do domostwa Kanemasów, a wiedząc, że dorośli mu nie uwierzą, decyduje się sam
stawić im czoła…
Co by nie powiedzieć o „Shi Ki”,
przede wszystkim trzeba zauważyć jedno: ta seria ma znakomity klimat. Otoczona lasami
wieś, mroczna willa, stylizowana na europejskie zamczyska, porośnięte drzewami
tereny, na których panuje wieczny półmrok, wychudzone, niezdrowo wyglądające postacie
snujące się ulicami, wszędobylskie trupy, ciała wyżerane przez robaki… Kto lubi
horrory, poczuje się tutaj jak w domu. Fabuła nie jest zbyt skomplikowana, to,
że mamy do czynienia z wampirami wiadome jest od początku, ale bohaterowie do
takich wniosków muszą dojść powoli. I choć czytelnik czeka, kiedy wreszcie to
nastąpi, dobrze, że scenarzysta tej mangi, Fuyumi Ono, w wątek (nomen omen)
wgryza się powoli. Przekonuje to bardziej, niż gdyby mieszkańcy Sotoby z
miejsca uwierzyli w istnienie wysysających krew bestii, szczególnie, że akcja
dzieje się współcześnie.
Sama fabuła jest ciekawa, czytelnik
zastanawia się co jeszcze może w sobie kryć, ale równie intrygująca jest szata
graficzna. Dziwna – takie określenie, jako pierwsze przychodzi do głowy. Dlaczego?
Z jednej strony mamy tu postacie rodem z mang shōnen, tylko że bardziej wychudzone.
Z drugiej realistyczne tła, będące przeróbką prawdziwych fotografii. Ale dziwne
nie oznacza złe, ja przyzwyczaiłem się do tej rozbieżności dość szybko i
czerpię przyjemność z oglądania mrocznych scenerii.
A Wam, jeśli tylko lubicie
opowieści grozy, polecam „Shi Ki”, bo to dobra lektura. Może nie wywoła u Was dreszczy
strachu (u mnie nie wywołała, ale że nie zrobił tego żaden komiks, nie będę się
wypowiadał), ale na pewno dostarczy dobrej zabawy i mocnych wrażeń. A przecież
po to sięga się po tego typu tytuły.
Komentarze
Prześlij komentarz