MIŁOŚĆ/NIENAWIŚĆ
W pierwszym tomie „Wilczycy i
Czarnego Księcia” autorka tak bardzo przyspieszyła akcję, że w niespełna
dwieście stron przedstawiła wydarzenia, które w innej serii ciągnęłyby się
pewnie przez cztery tomiki. Istniała więc obawa czy i teraz zdoła utrzymać to
tempo, ale okazała się zupełnie nieuzasadniona. Ciąg dalszy losów Eriki i Saty
nie zwalnia ani na moment, nie daje też chwili oddechu ani bohaterom, ani
czytelnikom – ale nikt tu oddechu nie potrzebuje. Każdy chce tylko więcej:
emocji, humoru, przeżyć. I dokładnie to dostaje!
Nastoletni Erika ma dość. Znalazła
się w samym środku kłopotów i nie potrafi z nich wybrnąć. Co tam nie potrafi,
nie chce! Udając przed koleżankami, że ma chłopaka, zaangażowała się w relację
z przystojnym Satą. Chłopak jednak okazał się prawdziwym sadystą – chciał móc
traktować ją, jak swojego pieska. Wykańczał ją psychicznie, bawił się nią. A
jednak dziewczyna odkryła, że się w nim… zakochała. Teraz, choć wie, że nic to
pewnie nie zmieni, postanawia wyznać mu swoje uczucia. Jak to jednak w takich
wypadkach bywa, łatwiej powiedzieć, gorzej zrobić. Kiedy w końcu jej się to
udaje zapowiada, że niezaprzestanie prób
obudzenia w chłopaku jakichś cieplejszych uczuć do niej, zaczyna się nowy
koszmar. Sata bawi się nią jeszcze bardziej, oszukuje ją i wprowadza w błąd, to
dając nadzieję, to znów ją odbierając. Dziewczyna ma go dość, ale za każdym
razem, gdy jest gotowa zerwać ich chorą relację, chłopak robi coś, co ją do
niego przekonuje…
Tymczasem na horyzoncie pojawia się
jej nieoczekiwany sojusznik. Takeru to chyba jedyny przyjaciel Saty, a przy
okazji chłopak, który jest miły, sympatyczny i uczynny. Kiedy dowiaduje się o
uczuciu Eriki, postanawia pomóc jej zdobyć Satę. Tylko czy to może się udać? I
jakie jeszcze komplikacje wywoła cała sytuacja?
Zabawa z „Wilczycą i Czarnym Księciem”
jest po prostu przednia. Ten humor, to tempo, to zagęszczenie akcji… Autorka od
początku celuje także w bardziej dorosłe tematy, niż większość podobnych mang. Bohaterowie
bez skrępowania rozmawiają choćby o seksie, co w końcu jest rzeczą naturalną
dla nastolatków. W tym tomie dochodzi jeszcze więcej powagi, pojawiają się też
silniejsze miłosne uniesienia, a całość doskonale realizuje gatunkowe
założenia, bez jakiegokolwiek rozwlekania akcji.
Jednocześnie nie można też
zapomnieć o znakomitym dodatku „Kołysanka dla prawiczka”. Główny bohater tego
shorta, nastoletni Ooji, to typowy nerd. Nosi okulary, kocha czytać o grach,
gry także uwielbia. Nie znosi natomiast plastikowych dziewczyn – tych, które
chwalą się tylko tym, co najlepsze, często są łatwe, puste, wulgarne i
zachowują, jakby były przygłupie. Niestety, kiedy wybiera się po nowy numer
ulubionego pisma, staje się świadkiem kłótni. Chłopak rzuca właśnie Mio Komuro,
jedną z plastikowych dziewczyn. Ta by się na nim odegrać z miejsca bierze sobie
Oojiego na kolejnego „ukochanego”. Czego nauczą się od siebie nawzajem? I czy z
tego może jednak zrodzić się prawdziwa miłość?
Dodatek ten jest po prostu
zachwycający. Prosty, pełen emocji, równie świetnie narysowany, co główna
opowieść, pozostawia po sobie bardzo przyjemne wrażenie i duży niedosyt. Aż
szkoda, że to tylko short, a nie cała oddzielna seria.
Dodawać nic więcej nie trzeba. Kto
lubi dobre opowieści o miłości (celowo unikam słowa romans, bo określenie to
niestety kojarzy się z kiczowatymi historiami pozbawionymi jakichkolwiek
wartości) na pewno będzie zadowolony. I to jak. Dlatego ja ze swej strony
polecam bardzo gorąco.
A wydawnictwu Waneko dziękuję za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz