RAZ
NA ZAWSZE ZNISZCZYĆ TO PIEKŁO
W dziewiątym tomie „Deadman
Wonderland” główna akcja serii dobiegła końca. DW zostało zniszczone, niewinnie
skazani uwolnieni, a pozostali więźniowie przeniesieni do innych placówek. Wraz
z tymi wydarzeniami pojawiły się odpowiedzi na wszystkie najważniejsze pytania.
Teraz nadszedł czas dopowiedzieć kilka słów do całości i powoli zakończyć
wszystkie wątki. I trzeba przyznać, że autorzy robią to w znakomitym stylu.
Deadman Wonderland przestało
funkcjonować jako więzienie, a osadzeni zostali albo wypuszczeni, kiedy na jaw
wyszły machinacje Tamakiego, a dowody ich niewinności ujrzały światło dzienne,
albo trafili do nowych, normlanych ośrodków. Jednak wciąż pozostała
nierozwiązana kwestia Wretched Egg. Makina jednak ma pewien plan, jak zająć się
tym problemem i raz na zawsze zniszczyć piekło, jakim jest DW.
Tymczasem Ganta stara się wrócić do
normalnego życia i pogodzić z prawdą o Wretched Egg, ale nie jest to łatwe.
Kiedy więc Makina zaczyna zbierać swój oddział Deadmanów do akcji w DW, dołącza
do niej, wraz z kilkoma innymi towarzyszami z czasów pobytu w więzieniu. Co tam
jednak ich spotka? W końcu Sakigami stara się zerwać ograniczenia, jakie na Wretched
Egg nakłada Mother Goose, by wyzwolić pełnię jej mocy…
Zawsze tak mam, że im bliżej finału
jakiejś serii jestem, tym bardziej żal mi jest ją kończyć. Szczególnie, gdy są
tak dobre, jak ta. Kiedy zaczynałem przygodę z "DW" nie spodziewałem
się, że seria tak mnie wciągnie. Właściwie tylko jeden tom okazał się nieznacznie
słabszy od pozostałych - cała reszta trzymała znakomity poziom, dostarczając
krwawej, mocnej rozrywki. Teraz, po chwilowym rozprężeniu, akcja znów nabiera
tempa, a bohaterowie łapią drugi oddech i zaczynają finałowy akt. Oczywiście w
świetnym stylu.
Nie sposób także nie pochwalić
znakomitej grafiki. Realistycznej, pełnej dynamizmu i budującej klimat czasem
mroczny, czasem bardzo sympatyczny. Jest tu dużo krwi, jest też szczypta bardzo
łagodnej erotyki, sporo wulgaryzmów (choć nie tak dużo, jak w początkowych
tomach), niemalże zniknęły jednak humor i urok. Nie ma już na nie miejsca, a
poważny nastrój sprawia, że tym trudniej żegnać się z mangą.
Ale do finału zostało jeszcze kilka
tomów. Jest więc czas by cieszyć się lekturą i czerpać z niej przyjemność. Ja
ze swej strony polecam miłośnikom mocnych wrażeń.
A wydawnictwu Waneko dziękuję za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz