NINBENI
Po dwóch poważniejszych tomach, na
łamy „Deadman Wonderland” powraca znów humor. Co nie znaczy, że zniknęła
powaga, krwawe walki i szybka akcja. Wszystkie te elementy są na miejscu, do
tego jak zwykle podane w dużej ilości. A całość po raz kolejny wciąga i
dostarcza znakomitej rozrywki dla starszych odbiorców.
Akcja Scar Chain się udała,
członkowie ekipy, którzy przeżyli, wydostali się na wolność i przekazali światu
prawdę o istnieniu Deadmanów i tym, co rzeczywiście dzieje się w Deadman
Wonderland. Ganta jednak nie czuje się z tym dobrze. Chociaż w mediach
rozpętała się burza, on ma wrażenie, że w rzeczywistości nic to nie zmieniło. I
trudno odmówić mu racji. Gdy DW wydaje się chwiać w posadach, szef zwołuje
konferencję prasową i przedstawia sytuację w odpowiednim dla siebie świetle.
Nie dość, że ofiara z członków Scar Chain poszła na marne, to wszystko staje
się jeszcze gorsze za sprawą pojawienia się Ninbenów - Deadmanów stworzonych
sztucznie w ramach eksperymentów na ludziach. Zaprogramowani jako maszyny do
zabijania, uzbrojeni w Gałąź Grzechu, która zatruwa i niszczy każdego, kogo
zrani, stają się największym zagrożeniem, z jakim przyszło się zmierzyć
prawowitym posiadaczom mocy. A muszą stawić im czoła.
Tymczasem Shiro, martwiąc się
zachowaniem Ganty, stara się przygotować mu coś dobrego. Ich relacje rozwijają
się, jednak pojawienie się Przedrzeźniacza może zmienić wszystko. Zna on sekret
dziewczyny, wie też o wspólnej przeszłości jej i Ganty - także o rzeczach, o
których chłopak nie ma pojęcia - ale czy zechce ingerować w obecne wydarzenia?
To, że w szóstym tomie więcej jest
humoru - a także uroczych scen - nie oznacza, że historia stała się mniej
krwawa, brutalna czy wolniejsza jeśli chodzi o akcję. Na stronach tomiku
właściwie coś dzieje się przez cały czas: bohaterowie walczą, zmagają się także
z wewnętrznymi rozterkami, a Ganta pakuje się w jeszcze większe, niż dotychczas
kłopoty. Jest kilka zaskoczeń, pada też parę ciekawych pytań, a całość jak
zwykle dostarcza dobrej, mocnej zabawy.
Coraz bardziej potwierdzają się
natomiast rzeczy, które - tak mi się przynajmniej póki co wydaje -
przewidziałem jakiś czas temu. Nadal mam nadzieję, że autor mnie zaskoczy, ale
nie będę też zawiedziony, jeśli akcja potoczy się właśnie w taki sposób. Nie
chodzi tu przecież o wielkie zaskakiwanie czytelnika, a krwawą i brutalną
rozrywkę z naprawdę niezłym klimatem i to "Deadman Wonderland"
właśnie oferuje.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz