MANGA
DLA WIECZNYCH CHŁOPCÓW
Pisałem to nieraz i napiszę znowu.
Jako ktoś wychowany na mangach i anime typu "Dragon Ball" (ach, łezka
sentymentu kręci się w oku, oj kręci) z wielką ochotą wciąż wracam do podobnych
tytułów. Nie ważne, że dawno powinienem był z nich wyrosnąć. Z tej też przyczyny
nie mogłem sobie darować sięgnięcia po "My Hero Academia" i, jak
pisałem już przy okazji poprzednich tomów, nie żałuję. To wzorcowa manga shōnen,
udana pod każdym względem i tak przyjemna, że nie zwraca się uwagi na pewną
wtórność, która w takich przypadkach zawsze jest już obecna.
Witajcie w świecie, w którym ludzie
zaczęli rodzić się z supermocami i świat pełen jest potężnych bohaterów i nie
mniej silnych wrogów. Nastoletni Midoriya marzył by zostać herosem, ale jako
jeden z nielicznych nie dysponował żadnymi zdolnościami – do czasu, kiedy
spotkał najpotężniejszego bohatera na świecie. Teraz, wraz z innymi
rówieśnikami chodzi do akademii, stara się opanować nowo nabyte moce i…
Właśnie pojawiło się zagrożenie,
któremu nastolatkowie muszą stawić czoła. Bractwo Złoczyńców jest jednak zbyt
potężne. Do akcji wkracza All Might, jednak nawet on może nie mieć z nimi
żadnych szans. Jak potoczą się losy pojedynku?
Pierwszy tom "My Hero
Academia", jak to w takich przypadkach bywa, był czymś w rodzaju
wprowadzenia. Poznaliśmy kilku bohaterów, autor ustalił dość jasne relacje
między nimi. Akcja toczyła się powoli, ale czytelnik dzięki temu lepiej poznał
świat i klimat serii. W drugim wszystko przyspieszyło, pojawiły się zagrożenia,
a jednocześnie przybyło także postaci. Trzeci kontynuuje to wszystko,
utrzymując tempo i angażując czytelnika w kolejne starcia. Nie brak tutaj także
humoru, jakże niezbędnego dla podobnych tytułów oraz sporej dozy uroku.
Graficznie, podobnie, jak i
fabularnie, rzecz jest typowa dla swojego gatunku. Design samych postaci jest
dość uproszczony, mimika ekspresyjna, fryzury jakby wzięte z "Dragon
Balla", ale tła i plenery realistyczne, choć nieodstające od reszty. Do
tego mamy urocze, seksowne bohaterki (tego w końcu chcą nastoletni chłopcy),
dynamiczne sekwencje walk, nieco mroku... Klasyka, ale zawsze sprawdza się
doskonale. I tak jest też tym razem. Miłośnicy shōnenów będą zadowoleni,
podobnie jak nastoletni miłośnicy komiksów. Ja ze swej strony polecam.
A wydawnictwu Waneko dziękuję za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz