GRA
O TRON Z WIKINGAMI
Wyobraźcie sobie, że Japończyk
tworzy historię o wikingach i to w stylu "Gry o tron". Brzmi
osobliwie? A jednak napisana i narysowana przez Makoto Yukimurę "Saga
Winlandzka" to zdecydowanie jedna z najlepszych opowieści o dzikich wojownikach,
jakie kiedykolwiek powstały. Pełna przygód, niebezpieczeństw i walk, osadzona w
prawdziwych, ale fascynujących realiach, wciąga i zachwyca od początku, do
końca.
Rok 1013, wschodnia Anglia. Na
ziemiach podbitych przez Danów król Swen otrzymuje niepokojące wieści. Czterystu
ludzi Ragnara, próbując ratować księcia Kanuta, wdało się w potyczkę z oddziałem
Thorkella. W trakcie wybuchł pożar, a książę zniknął. Trzeba go odnaleźć, ale
uniemożliwia to pogoda.
Tymczasem w środkowej Anglii
Thorkell i jego ludzie świętują. Władca jednak nie może znieść myśli, że
zgubili Kanuta, bo można by go było wykorzystać na wiele różnych sposobów. Plan
na wszystko, jak każdy wojownik, ma tylko jeden – jak najdłużej przeciągnąć wojnę,
bo do tego właśnie tacy jak on są stworzeni…
Tematyka wikingów jest dla
Japończyków czymś bardzo egzotycznym. Można więc było oczekiwać, że autor dość
mocno odejdzie od faktów historycznych - robili tak zresztą również europejscy
twórcy. A jednak Yukimura poszedł w inną stronę. Wybrał drogę historycznej
wierności, ożywił na stronach swojej serii autentyczne postacie, a jednocześnie
umieścił je w interesującej fabule traktującej co prawda o prawdziwych
podbojach, ale wzbogaconej o solidną dawkę fikcji.
"Saga Winlandzka" zabiera
nas w fascynującą podróż w czasie do XI wieku, gdzie obserwujemy kolejne
starcia, zmagania na różnych polach, walkę o przetrwanie i bohaterów wrzuconych
w sam środek niesamowitych wydarzeń. Niektórzy z nich są prostymi wojownikami,
inni skrywają swoje tajemnice, jedni są jasno ukierunkowani, nie myślą za wiele
nad swoimi czynami, dla innych to, co się dzieje i w czym biorą udział staje
się przyczyną moralnych wątpliwości. Jest tu coś z "Thorgala", jest
tu też coś z "Gry o tron", choć w obu przypadkach wątpię by autor
posiłkował się wspomnianymi dziełami. Stworzył bowiem własną, niepowtarzalną
serię i zarazem jedną z najciekawszych mang dostępnych na naszym rynku.
Do tego całość zilustrował w iście
rewelacyjny sposób. Mamy tu elementy typowe dla mangi, jak desing postaci, duże
oczy, kadrowanie czy dynamikę sekwencji walki, mamy też realistyczne oddanie otoczenia
i detali uzbrojenia, strojów etc. Wygląda to znakomicie, każdą ze stron ogląda
się z wielką przyjemnością, a i same wydanie (każdy tom liczy ponad czterysta
stron) robi duże wrażenie. Jeśli lubicie mangi albo po prostu dobre,
niemainsreamowe komiksy z ciekawą fabułą, dobrze nakreślonymi postaciami i
rewelacyjną oprawą graficzną będziecie zachwyceni.
Komentarze
Prześlij komentarz