Kuroko's Basket #6 - Fujimaki Tadatoshi

WIĘCEJ BASKETBALLU


Po chwili przerwy wracam do czytania - a co za tym idzie także recenzowania - serii "Kuroko;s Basket". Okres oddzielający mnie od skończenia poprzedniego tomu a zaczęcia tego nie był dość długi, bym mógł określić go mianem odpoczynku od naszych koszykarzy. Ale owego odpoczynku nie potrzebowałem, bo to dobra, wciągająca seria, którą czyta się z przyjemnością i wybuchami śmiechu, nawet jeśli ze sportem ma się nie po drodze.


Mecz Seirin z Touou trwa, ale choć ci pierwsi starają się wykorzystać fakt, że nie pojawił się Aomine, kolejny przedstawiciel pokolenia cudów, od samego początku przegrywają. Wszystko za sprawą Momoi, trenerki przeciwników, która przewiduje każde ruchy naszych bohaterów, a także wszelkie ewentualne zmiany stylu gry. Licealiści z Seirin starają się jak mogą, próbują wszelkich tricków, ale różnica punktów zmienia się coraz bardziej. Nawet obecność Kuroko nie jest w stanie niczego zmienić, a kontuzja Kagamiego nie działa najlepiej na toczoną walkę. Wkrótce jednak na scenie pojawia się Aomine i zaczyna dosłownie miażdżyć przeciwników. Czy Seirin ma jakiekolwiek szanse odrobić straty i wygrać mecz?


Pot, krew, łzy i walka o zwycięstwo. Tak krótko można podsumować każdą sportową rywalizację i dokładnie to znajdziecie w "Kuroko's Basket". Nie spodziewajcie się, że znajdziecie tu brudy tego sportu, mroczne kulisy itd. To pełna pasji opowieść shounen. Historia młodych ludzi, którzy chcieli grać i wygrywać, chcieli się doskonalić i zdobywać nowe szczyty. A przy okazji to historia o przyjaźni i wartościach.


Oczywiście jest tu dużo akcji, szybkiego tempa, pojedynków na boisku równie widowiskowych co starcia superbohaterów władających niezwykłymi mocami i humoru. Oczywiście, choć to męski komiks, nie brak w nim silnych kobiecych postaci, a całość wieńczy znakomita, pełna realizmu i dynamiki szata graficzna. Kto lubi koszykówkę, powinien koniecznie poznać tę mangę, tak samo jak miłośnicy shounenów. Ja ze swej strony polecam.


Komentarze