ZBRODNIARZ
DOSKONAŁY?
Stephen King, przynajmniej raz w
roku serwuje nam nową książkę i za każdym razem jest to literackie wydarzenie,
a sama publikacja z miejsca zyskuje status bestsellera. Nawet jeśli Król
Horrorów ma słabszy czas, jego powieści schodzą niczym przysłowiowe ciepłe
bułeczki. Nie inaczej będzie z „Outsiderem”, który na półki polskich księgarń
trafi już piątego czerwca i chociaż jest to w pewnym stopniu powtórka z
rozrywki, a sama fabuła da się łatwo przewidzieć, całość i tak czyta się
absolutnie znakomicie i trudno jest się od niej oderwać choćby na chwilę.
Hitchcockowskim wzorem, „Outsider”
zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem King tylko podkręca wrażenia.
Przynajmniej do pewnego momentu, jak to u niego bywa, ale nie uprzedzajmy
faktów. Wszystko zaczyna się od zbrodni. Mężczyzna wychodzi z psem na spacer,
zwierzę coś wyczuwa, ciągnie go w krzaki i… Tego widoku mężczyzna nigdy już nie
zapomnie. Jedenastoletni chłopiec, z gardłem zmienionym w krwawą miazgę i
patykiem wystającym z odbytu, zgwałcony i zamordowany. Policja podejmuje
śledztwo i od razu znajduje winnego. Dowody są tak czyste i wyraźne, że nie da
się ich podważyć – odciski palców, DNA, a nawet naoczni świadkowie potwierdzają
winę trenera małej ligi baseballowej, a zarazem szanowanego i lubianego obywatela
Flint City, Terry’ego Maintlanda. Sprawą zajmuje się detektyw Ralph Anderson, który
wraz z prokuratorem chce obalić jego wszelkie alibi i doprowadzić do skazania. W
końcu ten uczył też jego własnego syna. Jednak w trakcie odkrywa dowody, że w
chwili popełnienia zbrodni trenera nie było nawet w mieście. Czy Maintland
rzeczywiście jest winny, czy może ktoś go wrabia? A co jeśli dzieje się tu coś
o wiele dziwniejszego? Ralph, łącząc siły z prywatną detektyw Holly Gibney,
zaczyna zbliżać się do odkrycia szokującej prawdy, która może sprowadzić na
niego zagrożenie, jakiego by się nie spodziewał.
Jeszcze zanim na scenie pojawiła
się Holly Gibney, bohaterka znana każdemu czytelnikowi trylogii „Pan Marcedes”,
„Outsider” najbardziej spośród wszystkich książek Kinga, skojarzył mi się
właśnie z tą opowieścią. Może dlatego, że oba dzieła zajmują się policyjną
tematyką? Nie bez znaczenia jest także podobne wykonanie, choć to akurat cecha wspólna
dla większości powieści Króla. Poza tym „Outsider”, podobnie, jak poszczególne
tomy „Pana Mercedesa” jest historią przewidywalną, ale nie zmienia to faktu, że
czyta się go wprost rewelacyjnie.
King, jak zwykle, serwuje nam pełną
napięcia opowieść, która zabiera nas w szaloną jazdę bez trzymanki po
najmroczniejszych zakamarkach zarówno Ameryki, jak i ludzkiego umysłu. Świetnie
napisaną z charakterystycznym dla niego, gawędziarskim zacięciem, mocną,
brutalną, ale zarazem lekką, czasem wręcz liryczną i czasem uroczo leniwą. Klimatem
„Outsider” przypomina nie tylko „Pana Mercedesa” (zresztą im bliżej finału, tym
bardzie porzuca jego nastrój na rzecz horroru jakby żywcem zaczerpniętego z
klasyki gatunku – w szczególności tej filmowej), ale też i serial „Z archiwum X”
, (którego jeden z odcinków był zresztą oparty na scenariuszu Króla). Miłośnicy
nietypowych thrillerów i dobrych horrorów będą więc z całości bardzo, bardzo
zadowoleni. I cóż z tego, że przewidzą zakończenie – zabawa z „Outsiderem”, jak
z każdym dziełem grozy, które nie stawia na szczególne zaskoczenie nas, i tak
jest przednia.
Komentarze
Prześlij komentarz