STALIN
WIECZNIE ŻYWY
Dyktatorzy – któż ich nie zna i
któż w mniejszym lub większym stopniu się nimi nie interesuje? Stalin, Lenin,
Hitler i im podobni od lat fascynują kolejne pokolenia i jednocześnie
przyciągają kolejnych twórców, którzy podejmują temat ich życia, śmierci,
zbrodni i wszystkiego, co się z nimi wiąże. Czy więc można jeszcze powiedzieć w
tej kwestii coś oryginalnego? Nie, ale można w znakomitym i stylu powtórzyć to,
co już było, tworząc poruszające i intrygujące dzieło. I tak właśnie jest w
przypadku satyrycznej „Śmierci Stalina”, która zamiast ściśle trzymać się
historycznych faktów, przepuszcza wszystko przez krzywe zwierciadło, oferując
nam fabułę, która bardziej trafia do serca i umysłu, niż większość opracowań
naukowych.
28 lutego 1953 roku. W rozgłośni
Wszechzwiązkowego Radia trwa koncert fortepianowy. Pech chce, że wykonania na
żywo słucha sam Stalin, który zachwycony pracą pianistki, żąda nagrania z tego
występu. Radiowcy wpadają w panikę, bo koncert nie był rejestrowany, w
pośpiechu zaczynają przygotowania do odtworzenia go, ale wszystko zaczyna się
sypać. Pianistka, przeciwniczka Stalina, nie zamierza specjalnie dla niego
powtórzyć wykonania, dyrygent wpada w panikę i nie jest w stanie dyrygować itd.
W tym ferworze nikt nie wie, że na szczytach władzy zaczynają dziać się rzeczy,
które zmienią wszystko. Oto bowiem wkrótce Stalin dostaje ataku serca. Zanim
wezwany zostanie lekarz, musi zebrać się komitet by o tym zdecydować. Beria,
który jako pierwszy przybywa na miejsce, zaczyna knuć. Kolejni oficjele też rozpoczynają
własną polityczną grę. Co dla nich wszystkich i całego kraju oznaczać będzie
zbliżająca się nieuchronnie śmierć tyrana?
„Śmierć Stalina” to komiks mocny.
Mroczny, brudny, ale jednocześnie zabawny, choć humor, z jakim zetkniecie się
na stronach jest raczej czarny i nie ma go za wiele. Czy to historia
rozliczeniowa? Tak, ale jednocześnie nie tak patetyczna, jak większość
podobnych dzieł, pełna zadziwiającej lekkości, która sprawia, że całość czyta
się właściwie jednym tchem.
Jak to jednak z satyrą bywa,
śmiech, kiedy się pojawia, więźnie nam w gardle, a czytelnik uświadamia sobie,
jak wiele przerażającej prawdy jest w tej fikcji. Fikcji osnutej przecież wokół
autentycznych wydarzeń, starającej się przekonać nas do prawdziwości nawet
zmyślonych wątków, tak że w końcu nie sposób znaleźć granicy pomiędzy nimi. Do
tego z każdą stroną album staje się coraz bardziej mroczny, klimat gęstnieje,
szaleństwo narasta… A potem wszystko się kończy, ale na długo pozostaje w sercu
i umyśle odbiorcy.
Szata graficzna komiksu, jest jak
jego treść. Z jednej strony design postaci ociera się o cartoonową stylistykę,
z drugiej mamy typowe dla europejskich komiksów znakomite wykonanie, pełne
realizmu i budujących klimat detali. Całość uzupełnia świetny kolor i
tradycyjnie doskonałe wydanie, w dużym formacie, zamknięte w twardej oprawie i
uzupełnione o solidną porcję dodatków – a nie można też zapomnieć o fakcie, iż
całość można nabyć w naprawdę świetnej cenie.
Komentarze
Prześlij komentarz