Kuroko's Basket #21 - Fujimaki Tadatoshi

KUROKO NIE ZWALNIA


Jeden mecz dobiega końca, drugi się zaczyna – akcja „Kuroko’s Basaket” od dłuższego czasu nie zwalnia ani na chwilę. To jak najbardziej plus dla tych, którzy sięgają po nią właśnie dla sportowych emocji. Ja, traktujący całość jako dobrego shounena, chciałbym nieco więcej przerywników, ale nadal bawię się znakomicie, więc nie mam najmniejszego powodu do narzekań.


Shuutoku nie przestaje walczyć z Raukzanem, chociaż to ci drudzy wydają się mieć miażdżącą przewagę, która zwiększa się z każdą chwilą. Midorima zaczyna zdobywać punkty, jednakże Akashi po raz kolejny pokazuje, że jest najtrudniejszym przeciwnikiem, z jakim musieli się mierzyć. A mecz powoli zbliża się do końca…

Kolejnym starciem, jakie kibice będą mogli podziwiać, staje się pojedynek Seirin z Kaiju. Obie drużyny właściwie od pierwszych chwil na boisku zaczynają grać na całego. Kuroko bez zawahania już na wstępie serwuje vanishing drive i nie zwalnia tempa, ani na chwilę. Kolejne techniki pojawiają się właściwie jednak po drugiej, ale wynik meczu ani przez chwilę nie jest przesądzony. Kise od pierwszych minut używa bowiem perfect copy, a mecz dopiero zaczyna się rozkręcać…


Z tym tomem „Kuroko” wiąże się pewna anegdota, którą muszę Wam przytoczyć. W trakcie czytania serii nie raz zdarzało mi się pomylić niektórych bohaterów czy upewniać się, które drużyny grają ze sobą, przyglądając się napisom na ich koszulkach, ale nigdy nie byłem święcie przekonany, że mierzą się zupełnie inni zawodnicy, niż w rzeczywistości. A tym razem tak było. Ba, napisałem nawet recenzję, popełniając ten błąd, na szczęście w porę go zauważyłem i poprawiłem. Tak bardzo Shuutoku pomyliło mi się z Seirin, a Midorima z Hyuugą. Bywa.


Tyle prywaty. Jeśli chodzi o samą mangę, nic praktycznie się tu nie zmieniło. Jest szybka akcja, jest humor, są potężni przeciwnicy i niesamowite tricki przeczące co prawda prawom fizyki, ale jakże widowiskowe... Lektura "Kuroko" jest szybka i przyjemna, a całość ogląda się po prostu świetnie. Kreska prezentuje się realistycznie i szczegółowo, ale pozostaje przy tym pełna lekkości, ekspresji i dynamiki.


I choć to już 21 tom, "Kuroko" nadal mnie nie nudzi. Wręcz przeciwnie, wciąga i dostarcza dobrej zabawy, choć od początku do końca opowiada właściwie o tym samym. Miłośnicy serii niczego więcej jednak nie potrzebują, by cieszyć się z lektury.



Komentarze