ZACZYNA
SIĘ FINAŁ
Jedną z rzeczy, za które uwielbiam
mangi jest fakt, że właściwie od początku do końca trzymają one jeden poziom.
Weźmy choćby "Kuroko's Basket", to już dwudziesty szósty tom tego
cyklu, a ja wciąż czytam całość z przyjemnością, znakomicie się bawię i po
kolejnej skończonej części mam ochotę na więcej. Aż szkoda, że już niedługo
wszystko dobiegnie końca. Póki co jednak cieszę się lekturą i samym faktem, że
mogłem przeczytać przygody Kuroko i jego kolegów.
Opowieść Kuroko dobiega końca.
Gracze wreszcie lepiej rozumieją swojego kolegę, jak i jego losy, ale czy
wpłynie to w jakiś sposób na czekającą ich grę? Wszystkich niepokoi jedno –
Akashi i jego druga natura. A dokładniej kwestia, co zrobią, jeśli okaże się,
że jego ukryte ja także posiada jakieś niezwykłe zdolności. Powoli zbliża się
jednak czas finałowego meczu, który rozstrzygnie wszystko. Zaczyna się walka,
jakiej jeszcze kibice nie widzieli na oczy!
Po dwóch pełnych tomach i połówce
kolejnego, które skupiły się na retrospekcjach Kuroko z czasów, kiedy nasz
niewidzialny zawodnik chodził do gimnazjum, nadszedł czas powrotu do głównej
fabuły i walki o zdobycie mistrzostwa. Tempo więc znów przyspiesza, chociaż autor
nie rzuca nas od razu na głęboka wodę. Na początku tomiku czeka więc na nas
nieco spokojniejszych i bardziej refleksyjnych chwil. Potem jednak akcja
zaczyna coraz bardziej nabierać szybkości, a my wraz z bohaterami wychodzimy na
ostatnią prostą.
Tym razem, więcej niż w poprzednich
tomach, jest tu humoru. Wracają też alternatywne zagania, na brak których
cierpiała poprzednia część. Bohaterowie zaczynają też więcej zmagań
sportowych, ale co ich czeka na samym
końcu? Myślę, że tego może domyślić się każdy czytelnik. Wyjścia są właściwie
tylko dwa, ale którekolwiek z nich nie zostanie użyte i tak będzie dobrze.
Zresztą wszelka przewidywalność ani trochę nie szkodzi temu tytułowi, więc nie
będzie tu powodów do narzekań.
Ja ze swej strony niezmiennie polecam.
To naprawdę dobra, znakomicie napisana i świetnie zilustrowana manga. Im bliżej
jestem końca, tym bardziej czuję, że warto było po nią sięgnąć.
Komentarze
Prześlij komentarz