Przeznaczenie błazna - Robin Hobb (czyta: Maciej Więckowski)

ŚWIETNE ZAKOŃCZENIE TRYLOGII


Coś się kończy, coś zaczyna. Wraz z tym tomem do swego kresu dociera trylogia o przygodach Błazna,  ale nie cykl "The Realm of the Elderlings" ani też losy poszczególnych bohaterów. Przed nami wciąż jeszcze wiele wspaniałych opowieści i niezwykłych rzeczy do odkrycia, ale pewien etap naszej wyprawy do magicznego świata dobiega końca właśnie w tym miejscu. I, oczywiście, robi to w znakomity sposób.


Bastard wreszcie ułożył sobie życie i znalazł nieco spokoju. Pod zmienionym nazwiskiem żyje na królewskim dworze, a tylko nieliczni wiedzą cokolwiek na temat tego, kim jest naprawdę. Oczywiście nic nie może być takie łatwe, prawda? Bastard wyrusza więc wkrótce z księciem i jego towarzyszami z misją pozbawienia głowy smoka. Smok co prawda uwięziony jest w lodzie, jednak od powodzenia tej wyprawy może zależeć naprawdę wiele…


"Przeznaczenie Błazna", jak na zwieńczenie trylogii przystało, nie tylko doprowadza do finału wątki z poprzednich dwóch tomów, ale przy okazji robi to w znakomity sposób. Czy jednak można się było czegoś innego spodziewać po autorce pokroju Robin Hobb? Nie przypadkiem należy ona do czołówki współczesnych fantastów, a nawet i niejednego klasyk gatunku bije na głowę.


Co takiego jest w jej twórczości? Fantastyczne wizje pobudzające wyobraźnię, dużo przygód, zwrotów akcji, ciekawi, świetnie nakreśleni bohaterowie, humor, wzruszenia... Długo można by wymieniać. Poza tym jej powieści są naprawdę znakomicie napisane, językiem żywym, pełnym, literacko satysfakcjonującym, a przy okazji lekkim i łatwym w odbiorze. Oczywiście zdarzają jej się dłużyzny, a sam finał tego tomu niektórych czytelników może rozczarować, ale cała trylogia absolutnie warta jest poznania i dostarcza niesamowitych wrażeń.


Co się zaś tyczy wersji audio, podobnie jak to było w przypadku poprzedniego tomu, całość odczytana jest dobrze, wyraźnie i w sposób przyjemny w odbiorze. To co prawda dość rzemieślnicza robota, ale właściwie nie można się tu do niczego przyczepić. Lektor stara się, jak może, łagodzi głos, kiedy odczytuje kwestie kobiecych postaci, moduluje gdy tego potrzeba. Ani chwili nie nudzi, nie traci też czytelniczej uwagi, a powieść, choć to solidnej długości dzieło, słucha się naprawdę szybko – jakkolwiek by to nie brzmiało.


Czy trzeba dodawać coś jeszcze? Miłośnicy dobrej fantastyki będą zachwyceni i to jest najważniejsze. A wersja audio nadaje się znakomicie do słuchania w podróży, jako praktyczniejsze rozwiązanie niż tysiącstronicowy tom.

Komentarze