Shiki #6 - Fuyumi Ono, Ryu Fujisaki

NASTROJOWY, SPOKOJNY HORROR


Jaki jest mój ulubiony gatunek mangi? Na pierwszym miejscu ex aequo znalazłyby się shounen i shoujo, co do tego nie mam wątpliwości (choć to pierwszy z nich darzę większym sentymentem), jednak zaraz po nich zdecydowanie musiałbym wymienić horror. Od lat należę bowiem do miłośników mocnych wrażeń, kocham się bać – a właściwie kochałem, bo tylko w bardzo młodym wieku filmy grozy potrafiły mnie jeszcze wystraszyć – i uwielbiam ten klimat, którym podobne dzieła są przepełnione. Nie wszystkie oczywiście mają go w sobie, ale „Shiki” zdecydowanie może pochwalić się świetnym, mrocznym i dusznym nastrojem, jaki panuje na stronach serii.


Natsuni leży chory w domu po ataku Tooru, który teraz co noc przybywa wysysać jego krew. Mężczyzna godzi się na to ze względu na ich przyjaźń, ma też nadzieję, że ten ucieknie z nimi mimo iż stał się wampirem. Niestety plany przerywa kolejna tragedia…

Tymczasem „choroba” żony Ozakiego sprawia, że Seishin kontaktuje się z nim mimo, iż relacje obu się popsuły. Jednocześnie opowiada mu o swoim ojcu, którego dziwne zachowanie zaczyna go niepokoić. Rodzic, mimo ciężkiego stanu, z maniakalnym uporem chce się dostać do swojego przyjaciela. Po co jednak chce to zrobić? Gdy bohaterowie podejmują decyzję by mu to ułatwić, Ozaki zaczyna własne działania odnośnie żony, która staje się obiektem pewnego eksperymentu…


„Shiki” to nie horror, który atakuje nas ze wszystkich stron okrucieństwem, obrzydliwościami i lejącą się hektolitrami krwią. Owszem, autorzy nie unikają pokazywania mocnych scen, ale przede wszystkim opowiadają całość w niespieszny, nawet spokojny sposób. Napięcie narasta tu powoli, klimat zagęszcza się z każdym rozdziałem, a zagrożenie przybliża coraz bardziej, choć w leniwym tempie.


I mi to wszystko bardzo odpowiada. Lubię różne odmiany horrorów, od łagodnych rzeczy, w których nic się prawie nie dzieje, przez typowe straszaki i wszelkiej maści slashery, po najkrwawszych przedstawicieli gore. To, że „Shiki” jest mniej dynamiczne i brutalne w niczym mi nie przeszkadza, bo czytając całość bawię się świetnie. Lubię te postacie, te miejsca i te wydarzenia, i chętnie do nich wracam.


I lubię także tę szatę graficzną. Może trochę dziwną, jeśli chodzi o design postaci – taki anemiczny i jakby przerysowany – ale mroczną, ciekawie oddającą tła (przerobione zdjęcia mają swój urok) i w jakiś sposób dobrze pasującą do całości. Tak więc miłośnicy spokojniejszych, bardziej nastrojowych horrorów będą zadowoleni.

Komentarze