WILCZYCA
I KSIĄŻĘ WILK
Skoro autorka nie spodziewała się,
że ta seria osiągnie dwucyfrową liczbę tomików, to i czytelnicy pewnie także
nie mogli być tego pewni. W końcu szybkie tempo, jakie narzuciła Ayuko Hatta od
pierwszych rozdziałów kazało sądzić, że szybko wyczerpią się jej pomysły. A
jednak nic takiego się nie stało. Co prawda w ostatnim tomiku (a także w tym)
akcja toczy się nieco wolniej, ale zabawa nadal jest udana i trudno od całości
się oderwać.
Los chciał, że Erika wygrała w
loterii wyjazd we dwoje do regionu słynącego z gorących źródeł. Teraz zaczyna
planować całą wyprawę – oczywiście chce, żeby towarzyszył jej Sata: w końcu
jest to nagroda dla dwojga. Chłopak, jak to on, nie jest szczególnie zachwycony
tym pomysłem. Wkrótce okazuje się dlaczego: chociaż miał opinię podrywacza, a
ze względu na spotykanie się ze starszymi dziewczynami także doświadczonego w
„tych sprawach”, w rzeczywistości jest prawiczkiem. Kolegów dziwi fakt, że
między nim i Eriką do niczego na tym polu jeszcze nie doszło, choć spotykają
się przecież już dłuższy czas. Radzą mu więc by teraz skorzystał z okazji –
będą w końcu mieszkać sami w jednym pokoju! Niech więc zmienią się z Wilczycy i
Czarnego Księcia w Wilczycę i Księcia Wilka.
Tymczasem przyjaciółka uświadamia
Erice dokładnie to samo, co Sacie koledzy. Będą spali razem w jednym pokoju, a
to oznacza właściwie jedno. Kiedy nadchodzi ten dzień, oboje zdają się
ignorować problem, ale w końcu zostają sami w pokoju i… Właśnie, co z tego
wyniknie?
Są mangi, które w zależności od
tomu trzymają różny poziom i są też takie, po które można sięgać w ciemno,
zawsze wiedząc, że dostanie się coś znakomitego. Do tej drugiej grupy właśnie
należy „Wilczyca i Czarny Książę”, lekka, sympatyczna, zabawna i przede
wszystkim wciągająca seria shoujo, która zdecydowanie spodoba się nie tylko
dziewczynom.
Co prawda akcja w tym i poprzednim
tomie nieco zwolniła w stosunku do pierwszych ośmiu (gdzie fabuła dosłownie pędziła
na złamanie karku), ale i ta spokojniejsza odsłona jak najbardziej mi pasuje. W
końcu jest humor, są emocje (bo jak bez tego miałaby się obyć manga shoujo?),
jest konkretna akcja, całość bywa też niegrzeczna i z pazurem, choć bywa też
uroczo infantylna. Po prostu super.
Nic dziwnego, że czyta się to po
prostu świetnie, ale i szata graficzna całości także wypada znakomicie. Jak na
swój gatunek przystało, jest lekka, zwiewna, delikatna i raczej unikająca
czerni, ale przy tym bardzo klimatyczna i wpadająca w oko. O wiele lepsza, niż
widać to na okładkach serii. Dlatego niezmiennie gorąco polecam „Wilczycę i
Czarnego Księcia” Waszej uwadze.
A wydawnictwu Waneko dziękuję za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz