Dragons Rioting #2 - Watanabe Tsuyoshi

AKCJA I SPROŚNOŚCI


Potężny wojownik, piękne, silne i skąpo odziane bohaterki, którym co i rusz, a to zdarza się biegać nago, to znów zmoczą swoje ubranka i wszystko zaczyna być widać, walki pełne wymyślnych technik, dzięki którym z ziemią można równać spore obszary i dużo humoru. "Dragons Rioting" to tytuł idealny dla nastoletnich miłośników shounenowych bijatyk i erotyki. I całkiem niezła seria do odreagowania po ciężkim dniu, kiedy chce się pośmiać w niezobowiązujący i niekoniecznie grzeczny sposób. Gotowi na akcję i sprośności?


Rinatro to nastolatek, który cierpi na niezwykłą przypadłość – jeśli się podnieci, może umrzeć. Pech chciał jednak, że trafił do szkoły pełnej pięknych i biuścistych dziewczyn, które na dodatek ciągle walczą między sobą o panowanie nad placówką. Co prawda dzięki wyćwiczonemu opanowaniu jest w stanie wytrwać wśród nich, jednak i tak nie jest łatwo, tym bardziej, że jedna z koleżanek obrała go na swojego mistrza i wciągnęła w szkolną rywalizację. Teraz jednak zaczyna robić się coraz trudniej. Gdy Rinatro poznaje pewną dziewczynkę, mistrzynię grania w gry, nie ma jeszcze pojęcia, że to Tygrys Niebiańskiej Hegemonii, Meru, która powróciła do szkoły. A jej pojawienie się może zaburzyć równowagę sił w Męskim Czyśćcu i zmienić pozycję Rintaro!


Ta historia mogłaby być wielką i ambitną opowieścią o freudowskich lękach kastracyjnych i strachu przed kobietami. Analizą nastoletniej, męskiej seksualności połączoną z obawami związanymi z tą sferą życia. Ale to przecież shounen, ma więc dostarczyć dynamicznej akcji, pojedynków, dużej ilości łagodnej erotyki i żartów. Nie ma co szukać tu ważkich tematów i wielopoziomowej głębi. Jest za to rozrywka, lekka, prosta i przyjemna, którą czyta się bardzo szybko.


Strona graficzna całości jest co prawda delikatna, nieskomplikowana i pozbawiona mroku, ale całkiem udana. Tu najbardziej liczą się dynamika i odpowiednie ukazanie walorów bohaterek. Olbrzymie piersi, wyzywające pozy, ciągle pokazywane majteczki itd., itd. to domena "Dragons Rioting". A wszystko to zaserwowane z urokiem, lekkością i w miły dla oka (jak mogłoby jednak być inaczej?) sposób.


Miłośnicy gatunku, szczególnie ci mający za sobą kilkanaście lat życia i burzę hormonów, będą zadowoleni. "Dragons Rioting" to seria niewymagająca, ale potrafiąca rozbawić. A przy okazji także i wciągnąć.


Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.







Komentarze