OŚLIZGŁE
WĘGORZE
To już piąty tom „Dragons Rioting”.
Piąty tom walk, wymyślnych technik, nieskomplikowanej fabuły, niewyszukanego
humoru i wszędobylskiej erotyki. Tym razem jednak Rintaro może nieco odpocząć
od szkoły, ale także, wzorem tomów poprzednich, na niego i czytelników czeka
nowe, trudne wyzwanie, z którym będzie musiał sobie poradzić.
Nadeszły letnie wakacje i Rintaro w
końcu może odpocząć od trudów szkoły. Liczy, że najbliższy czas będzie też dla
niego wytchnieniem od dziewczyn, ich towarzystwa, zapachu i wszędobylskich
miękkich kształtów atakujących go na każdym kroku, ale nic bardziej mylnego.
Kiedy tylko wymyka się z budynku, odkrywa, że na krok nie odstępują go jego
„uczennica” oraz zakochana w nim koleżanka. Cała trójka trafia do ojca Rintaro,
który z zaskoczeniem przyjmuje prawdę o Męskim Czyśćcu, ale mimo starań rodzica
(łowienie węgorzy! ach ten biedny Rintaro i jego nerwica!), dziewczyny nie dają
się za nic pozbyć. Sytuacja komplikuje się, kiedy na scenie pojawia się Saizo,
„brat” Ayane, który ma z nią pewne rachunki do wyrównania. Towarzyszy mu ich
wspólna przyjaciółka z przeszłości. Powoli zbliża się czas kolejnej walki i
wyjawienia tajemnic Ayane…
Ta manga nie ma zbyt wiele sensu.
Prawa fizyki? Logika? Wszystko to wyparte zostało prze gigantyczne biusty
podskakujące do rytmu kolejnych walk, majteczki, które co i rusz wyskakują na
światło dzienne i prowokacyjne pozy przybierane przez bohaterki. Są tu walki, jest
akcja i żartów także nie brak, ale wszystko sprowadza się do łagodnej acz
intensywnej w swej ilości erotyki.
Na szczęście nie jest ona ani
nachalna, ani tym bardziej aż tak bardzo dominująca, jak można by sądzić.
Dlatego też nawet czytelnicy, którzy nie tego szukają w tej serii będą mogli
bawić się nieźle. Owszem, „Dragons Rioting” nie jest mangą ani wielką, ani
przełomową. To czysta rozrywka, czasem nawet głupkowatą (na szczęście nie
głupią), lekka i prosta w odbiorze. Dzięki nucie satyry i żartów z bitewniaków,
to co mogło być niestrawne i przeznaczone tylko dla zakompleksionych
nastolatków z burzą hormonów staje się nagle zabawne i sympatyczne właściwie
dla każdego fana shounenów.
Dobrze przy tym zilustrowane, dość
prosto, to prawda, ale w udany sposób, i ładnie wydane (z zachowaniem
kolorowych stron), prezentuje się na tych polach naprawdę bez zarzutu. Owszem,
„Dragons Rioting” spodoba się przede wszystkim nastoletnim chłopcom, ale każdy
kto chce się pośmiać bez zobowiązań i bez angażowania myślenia, będzie
zadowolony. Ot lekka seria dla odstresowania, a w przypadku facetów,
nacieszenia oka kobiecymi kształtami.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Świetnie napisany artykuł.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuń