JAK
260 NAJEŹDŹCÓW ZNISZCZYŁO 12-MILIONOWE IMPERIUM
Seria „Strrraszna historia” to
dokonały przykład na to, jak bez sztampy, ale za to w fascynujący i porywający
sposób można opowiadać o historii. Wystarczy pasja plus nieco talentu
pisarskiego i niezły rysownik, który uzupełni to wszystko cartoonowymi
ilustracjami w sam raz dla młodych czytelników i powstanie twór, który potrafi
porwać nawet tych, którzy faktów z przeszłości absolutnie nie trawią.
Oczywiście nie udałoby się to bez pewnej dozy makabry i ciekawostek, jakich
unikają nauczyciele. Na szczęście autorzy tej serii wiedzieli co chcą zrobić i
jak zrobić to powinni i wykorzystali to naprawdę znakomicie. Nie ważne więc czy
dopiero od tego tomu zechcecie zacząć z nią przygodę, czy też czytaliście inne
części i doskonale wiecie czego się po „Inkach” spodziewać – zabawa i tak
będzie dla Was znakomita.
Kojarzycie bitwę pod Termopilami? Jeśli
nie, to – bez wnikania w szczegóły – chodziło w niej mnie więcej o to, że 300
dzielnych Spartan powstrzymało wówczas wielomilionową armię Perską. Jak ta
legenda ma się do faktów to już będziecie musieli odkryć kiedyś sami, mi chodzi
w tym momencie o dysproporcje obu stron i istotny detal – spryt, który pozwolił
wygrać mimo takiej nierówności. Pytanie tylko po co o tym wspominam, skoro
bitwa ta odbyła się w roku 480 p.n.e., a Państwo Inków postało dopiero w wieku
XII? Z prostej przyczyny. Niniejsza książka opowiada o odwrotnej sytuacji,
kiedy to 260 hiszpańskich najeźdźców zdołało zniszczyć 12-milionowe inkaskie
imperium. Z drobną pomocą zarazków oczywiście.
Ale to przecież tylko jedna z
nieliczonych ciekawostek jakie czekają na czytelników. Oprócz tego jest tu np. chronologia
(a więc nie unikniecie dat!), są informacje o władcach (czyli poczet ich
„królów’ też będziecie musieli poznać), dziesięć inkaskich przekazań,
informacje o ich strojach, przepisach prawnych, o czasach podboju, wspaniałych
świątyniach itd., itd. Stąd dowiecie się nawet jak Inkowie oczyszczali drogę,
kiedy przeszedł po niej… chrześcijanin!
Jak to dobrze, że seria „Strrraszna
historia” po latach wróciła na nasz rynek. Sam pamiętam ją z dzieciństwa, kiedy
to pojawiła się w Polsce po raz pierwszy. Wtedy książeczki z tego cyklu miały
mniejszy format, a okładki różniły się jeśli chodzi o opracowanie graficzne –
nie były tak błyszczące, jak obecnie. Niezmienna pozostała jednak ich
zawartość, pełna ciekawostek historycznych i wiedzy, podanych w sposób lekki,
zabawny i wciągający.
Czytając „Tych niewiarygodnych
Inków” czytelnik co chwila wybucha śmiechem. Nieraz też ze zdziwieniem i
niedowierzaniem będzie wczytywał się w tekst, poznając fakty, które brzmią,
niczym żart czy wymysł fantasty, a jednak są prawdziwe. Oczywiście, jak
obiecuje tytuł, w trakcie lektury nie zabraknie też rzeczy strasznych, choć
raczej należałoby je nazwać krwawymi i makabrycznymi. Nie martwcie się jednak
(słowa te kieruję nie tylko do rodziców, ale też i co wrażliwszych odbiorców),
wszystko tu jest dostosowane do wieku i ma na celu bardziej zaciekawić, niż zszokować
czytelnika. Historia naszych przodków nie był zresztą delikatna i łagodna, o
czym dzieci przekonują się też na lekcjach w szkole.
Ale książki z serii „Strrraszna
historia” są o niebo ciekawsze, niż 99% wykładów nauczycieli, dlatego jeśli
chcecie zainteresować dzieci przeszłością, podarowanie im jednej z nich będzie
strzałem w dziesiątkę. W końcu jest tu wszystko to, co młodzi czytelnicy
kochają, od fascynującej treści, po urocze ilustracje. I przy okazji całość
jest atrakcyjna cenowo. Polecam.
A wydawnictwu Egmont dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz