TO,
CO W FANTASTYCE NAJLEPSZE
Harlan Ellison, jeden z
najlepszych, choć w Polsce mało znanych pisarzy science ficion, zmarł w czerwcu
tego roku w wieku 84 lat. Jego śmierć zbiegła się z wydaniem pierwszego tomu
antologii jego prac „To, co najlepsze”, który ukazał się na naszym rynku kilka
miesięcy wcześniej. Teraz na rynek trafia jej drugi i ostatni tom, stając się
nie tylko domknięciem swoistego przekroju twórczości amerykańskiego pisarza,
ale też i pożegnaniem z nim samym. Jednocześnie to kawał znakomitej lektury dla
każdego miłośnika dobrej fantastyki, takiej wykraczającej poza ramy rozrywki i
satysfakcjonującej także wymagających czytelników.
Opowiedzieć o treści tego zbioru
nie jest łatwo. Można wspomnieć o świetnym tekście „Chłopiec i jego pies”, w
którym autor mierzy się z tematem postapokliptycznego świata, gdy jego bohater,
owładnięty przez pierwotne instynktu, przemierza świat z psem-telepatą u boku.
Można wspomnieć o „Ptaku śmierci” reinterpretującym motywy biblijne czy „Jeffty
ma pięć lat”, historię chłopca, który nigdy nie wyrósł ponad swój wiek – w
każdym tego słowa znaczeniu. Ale to tylko trzy z wielu przykładów tego, co
znajdziecie w niniejszym zbiorze. Bo czego w nim właściwie nie ma. Jest dosadna
analiza Hollywood, dla którego Harlan pisywał przecież scenariusze, jest
scenariusz także, skoro już jesteśmy w temacie, jest antywojenna polemika, są sentymentalne
powroty do młodości i dzieciństwa, posplatane z niezwykłymi, niepokojącymi
wizjami. Są i wizje inspirowane obrazami, jest seryjny morderca prostytutek w opowiadaniu
powstałym pod wpływem Chrisa Cartera, twórcy „Z archiwum X”. Jest tu dużo
fikcji, jest też sporo tekstów, które śmiało można zaliczyć do literatury
faktu: artykuł, recenzja, list itd. Są sprawy przyziemne, jak wpadka pewnej
dziewczyny i wiążące się z tym konsekwencje i rzeczy na światową i
wszechświatową skalę. Czy małe to jednak sprawy, czy wielkie, niezmiennie robią
takie samo wrażenie.
Już po powyższym opisie doskonale
widać, jak kompleksowy jest ten zbiór. Jaki przekrój przez twórczość Ellisona
stanowi i jak zgłębia najróżniejsze jej aspekty. I to wszystko w dwóch tylko,
choć trzeba przyznać, że obszernych (i jakże znakomicie wydanych) tomach. Aż
chciałoby się, żeby więcej mało znanych w naszym kraju autorów fantastyki
doczekało się takich podsumowań ich pracy. Mi osobiście marzy się podobna
kompilacja tekstów Richarda Mathesona, ale wróćmy do sedna.
Jaka jest twórczość Ellisona? To,
że różnorodna chyba nie muszę mówić, przede wszystkim jednak jest to twórczość,
która ma służyć przekazaniu czegoś. Zaprezentowaniu nam pewnych przemyśleń i
wartości. Bywa, że twórca serwuje nam tekstu kontrowersyjne, nie jest w końcu
autorem delikatnym, choć bywa także, że nie wszystko przekazuje nam na poziomie
otwartego ataku na nasze zmysły. Ale jednocześnie oferuje nam także to, czego
od fantastyki oczekujemy: widowiskowość, niezwykłość, obrazy pobudzające
wyobraźnię i niesamowity klimat. A wszystko to podane stylem lekkim, ale
literacko bardzo udanym i zapadającym w pamięć.
Warto. Pod każdym względem warto,
bo oba tomy serwują nam dokładnie to, co obiecuje tytuł – wszystko, co w
fantastyce najlepsze. A kropką nad i niech stanie się posłowie Ellisona, jakże
wymownie zamknięte w jednym tylko zdaniu: „Byłem tu przez krótki czas
i przez krótki czas miałem znaczenie.” Nic bowiem lepiej nie podsumuje
całości – jego twórczości i życia – jak te jedenaście słów.
Komentarze
Prześlij komentarz