Ernest i Rebeka #1: Mój kumpel mikrob - Guillaume Bianco, Antonello Dalena

Z MIKROBEM PRZEZ ŻYCIE


„Ernest i Rebeka” to bodajże najbardziej urocza, poruszająca i pouczająca z czterech serii, jakie Egmont zaczął właśnie wydawać w linii „Komiksy są super”. Jednocześnie to po prostu świetny komiks humorystyczny, który poprawia humor, skłania do zastanowienia i przede wszystkim naprawdę wciąga. W ręce miłośników mainstreamowych europejskich opowieści graficznych trafia zatem kolejny cykl, po który będą sięgali regularnie z wielką przyjemnością.


„Ernest i Rebeka” to opowieść o przyjaźni dziewczynki i… mikroba. Rebeka ma sześć lat, jest mniejsza od innych dzieci (co oczywiście ją denerwuje, bo czuje się dorosła i nie znosi, kiedy ktoś traktuje ją jak dziecko) i ze względu na słaby układ odpornościowy ciągle choruje. Dlatego też większość czasu spędza w domu, ale nie jest to czas łatwy ani szczególnie przyjemny. Dziewczynkę rozpiera energia, ale nikt nie ma większej ochoty się z nią bawić. Rodzice ciągle się kłócą, matka często wyjeżdża do babci, tata, po kolejnych utarczkach z żoną, nocuje u brata. Nastoletnia siostra Rebeki też nie ma dla niej czasu, bo weszła w trudny wiek i lepiej jest jej nie przeszkadzać. Sześciolatka stara się jednak jak może nie nudzić i jakoś radzić sobie z obawami, jakie wywołuje w niej ryzyko rozwodu rodziców. Pewnego dnia wymyka się z domu na deszcz. Tak łapie wyjątkowo opornego wirusa, najstarszego i ciągle mutującego mikroba, który wpędza ją do łóżka, a jednocześnie… zostaje jej przyjacielem. Od teraz nie tylko spędza z nią czas, ale przede wszystkim uczy ją radzenia sobie w życiu.


Ten komiks trafił w moje ręce akurat w momencie, kiedy mnie samego dopadł wirus i sporo czasu spędzam w łóżku właśnie. Stał się więc sympatycznym towarzyszem tej niedoli (chyba znacie tragedię męskiego przeziębienia) i jedną z lektur, dzięki którym zabiłem nieco czasu. I to w jakże przyjemny sposób, bo czytanie „Ernesta i Rebeki” było bardzo udanym doświadczeniem.


Jak na komedię przystało, całość potrafiła mnie rozbawić, ale przy okazji zaoferowała mi całkiem spory ładunek emocjonalny. To komiks dla dzieci i jak na taki przystało, bawiąc uczy, ucząc bawi, a w tym przypadku nauka owa dotyczy kwestii życiowych i trudnych. Problemy rodzinne, ich wpływ na najmłodszych, choroba… Niby wszystko to podane w sposób lekki, ale zapada w pamięć i skłania do zastanowienia nie tylko najmłodszych.


Co ciekawe, seria ta, choć stanowi zbiór krótkich epizodów z życia Rebeki i jej mikroba, nie jest kolekcją jednostronicowych skeczy. Historie są tu różnej długości, do tego są też bardziej spójne względem siebie, niż w podobnych przypadkach. Na koniec dochodzi jeszcze świetna szata graficzna, typowa dla współczesnych europejskich komiksów humorystycznych i równie świetne zbiorcze wydanie. Kto lubi albumy tego typu, na pewno się nie zawiedzie. Ja ze swej strony polecam, bo bawiłem się znakomicie.


A wydawnictwu Egmont dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Komentarze