Z
MIKROBEM PRZEZ ŻYCIE
„Ernest i Rebeka” to bodajże najbardziej
urocza, poruszająca i pouczająca z czterech serii, jakie Egmont zaczął właśnie
wydawać w linii „Komiksy są super”. Jednocześnie to po prostu świetny komiks
humorystyczny, który poprawia humor, skłania do zastanowienia i przede
wszystkim naprawdę wciąga. W ręce miłośników mainstreamowych europejskich
opowieści graficznych trafia zatem kolejny cykl, po który będą sięgali
regularnie z wielką przyjemnością.
„Ernest i Rebeka” to opowieść o
przyjaźni dziewczynki i… mikroba. Rebeka ma sześć lat, jest mniejsza od innych
dzieci (co oczywiście ją denerwuje, bo czuje się dorosła i nie znosi, kiedy
ktoś traktuje ją jak dziecko) i ze względu na słaby układ odpornościowy ciągle
choruje. Dlatego też większość czasu spędza w domu, ale nie jest to czas łatwy
ani szczególnie przyjemny. Dziewczynkę rozpiera energia, ale nikt nie ma
większej ochoty się z nią bawić. Rodzice ciągle się kłócą, matka często wyjeżdża
do babci, tata, po kolejnych utarczkach z żoną, nocuje u brata. Nastoletnia siostra
Rebeki też nie ma dla niej czasu, bo weszła w trudny wiek i lepiej jest jej nie
przeszkadzać. Sześciolatka stara się jednak jak może nie nudzić i jakoś radzić
sobie z obawami, jakie wywołuje w niej ryzyko rozwodu rodziców. Pewnego dnia
wymyka się z domu na deszcz. Tak łapie wyjątkowo opornego wirusa, najstarszego
i ciągle mutującego mikroba, który wpędza ją do łóżka, a jednocześnie… zostaje
jej przyjacielem. Od teraz nie tylko spędza z nią czas, ale przede wszystkim
uczy ją radzenia sobie w życiu.
Ten komiks trafił w moje ręce akurat
w momencie, kiedy mnie samego dopadł wirus i sporo czasu spędzam w łóżku
właśnie. Stał się więc sympatycznym towarzyszem tej niedoli (chyba znacie
tragedię męskiego przeziębienia) i jedną z lektur, dzięki którym zabiłem nieco
czasu. I to w jakże przyjemny sposób, bo czytanie „Ernesta i Rebeki” było
bardzo udanym doświadczeniem.
Jak na komedię przystało, całość potrafiła
mnie rozbawić, ale przy okazji zaoferowała mi całkiem spory ładunek
emocjonalny. To komiks dla dzieci i jak na taki przystało, bawiąc uczy, ucząc
bawi, a w tym przypadku nauka owa dotyczy kwestii życiowych i trudnych. Problemy
rodzinne, ich wpływ na najmłodszych, choroba… Niby wszystko to podane w sposób
lekki, ale zapada w pamięć i skłania do zastanowienia nie tylko najmłodszych.
Co ciekawe, seria ta, choć stanowi
zbiór krótkich epizodów z życia Rebeki i jej mikroba, nie jest kolekcją jednostronicowych
skeczy. Historie są tu różnej długości, do tego są też bardziej spójne względem
siebie, niż w podobnych przypadkach. Na koniec dochodzi jeszcze świetna szata graficzna,
typowa dla współczesnych europejskich komiksów humorystycznych i równie świetne
zbiorcze wydanie. Kto lubi albumy tego typu, na pewno się nie zawiedzie. Ja ze
swej strony polecam, bo bawiłem się znakomicie.
A wydawnictwu Egmont dziękuję za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz