Studio tańca #1 - Béka (Bertrand Escaich i Caroline Roque), Crip

GDYBY SISTERS UCZYŁY SIĘ TAŃCA


Wydawnictwo Egmont zaczęło właśnie nową linię wydawniczą, „Komiksy są super”. O co chodzi w tym projekcie? O prezentowanie dobrych, wartościowych i zarazem bardzo popularnych komiksów europejskich dla najmłodszych odbiorców, na dodatek w formie zbiorczych (i atrakcyjnych cenowo) tomów. Jedną z serii wydanych pod tym szyldem jest „Studio tańca”, lekka komedia, która spodoba się wszystkim miłośnikom popularnego w naszym kraju cyklu „Sisters”.


Jeżeli chodzi o treść tego komiksu, tytuł mówi nam już wszystko. Jego bohaterkami są bowiem uczennice studia tańca, młode dziewczyny, dzielące swój czas między typową szkolną naukę, sprawy osobiste i największą pasję, a zarazem największy trud ich życia – taniec. Każda z nich ma inne podejście do tematu, każda też opanować chce inny rodzaj tej sztuki – od klasycznego baletu, przez modern jazz i hip hop, po tańce afrykańskie. Zdobyte umiejętności przenoszą co i rusz na grunt osobisty i inne przedmioty szkolne, co nie zawsze jest pozytywnie odbierane, ale za każdym razem staje się przyczyną jakże komicznych sytuacji. Ale przecież nie samą szkołą, nauką i treningami żyją nastoletnie dziewczyny, prawda? Są też przecież jeszcze chłopaki (jeden – i zarazem jedyny – także uczy się tańca w tym samym miejscu), rodzice i cały świat, z jakim trzeba się uporać…


Jeżeli czytaliście wspomniane już przeze mnie na początku przygody sióstr z serii „Sisters” (na polskim rynku można kupić już dziesięć tomów, a jedenasty ukaże się jeszcze w tym roku), po „Studio tańca” możecie sięgnąć w ciemno. To taki sam rodzaj komiksu, identycznie skonstruowany i oparty właściwie na tym samym typie humoru. Tym, którzy jednak owej serii nie kojarzą (swoją drogą polecam, bo warto ją poznać), przybliżę z czym będą mieli do czynienia.


A zatem „Studio tańca” to typowa dla komiksu frankofońskiego seria komediowa. Poszczególne jej tomy zbierają w sobie krótkie, jednostronicowe historyjki, które śmiało można określić mianem skeczy. Każda z nich jest więc zamkniętą zabawną opowieścią z pointą, a ich fabuły, choć przede wszystkim dotyczą tematyki tańca, są na tyle uniwersalne by spodobały się każdemu czytelnikowi, który ma ochotę pośmiać się w prosty i niezobowiązujący sposób. Oczywiście, jak na komiks odpowiedni dla dzieci przystało, w żartach tych przekazywane są konkretne pozytywne wartości, a całość nie zawiera treści nie odpowiednich dla najmłodszych.


Do tego wszystko to jest znakomicie zilustrowane. Typowo dla swojego gatunku, a więc kreską prostą, czystą i cartoonową, ale rysunki, podobnie jak kolor, wpadają w oko i same w sobie potrafią rozbawić. Do tego nie można zapomnieć o wydaniu. To, choć w mniejszym formacie niż standardowe albumy europejskie (zamiast A4 mamy tu B5, czyli taki, jak w amerykańskich zeszytach komiksowych), są zdecydowanie pogrubione, bo zawierają w sobie trzy oryginalne tomy, co przy świetnej cenie jest naprawdę znakomitym rozwiązaniem. Wszystko to składa się na komiks wart polecenia każdemu miłośnikowi familijnych komedii. Dobra zabawa gwarantowana.


Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


Komentarze