ŻAŁOBA
I WALKA
Połowa „Akame ga Kill” już za nami.
Cała seria liczy sobie bowiem zaledwie 15 tomików, ale jest to 15 tomików
absolutnie wartych poznania. Oczywiście, jeśli lubicie shouneny. Wtedy czaka tu
na Was mnóstwo dobrej, dynamicznej, nie stroniącej od krwi i atakującej nasze
zmysły emocjami rozrywki z naprawdę udanym klimatem i zapadającymi w pamięć
bohaterami.
Po tragicznych wydarzeniach, jakie
wstrząsnęły Night Raid, nadchodzi czas wspominek, żałoby i tęsknoty za tymi,
którzy odeszli już z tego świata. Na smutek nie ma jednak zbyt dużo czasu, wróg
nie śpi, a zadania nie wykonają się przecież same. Dlatego też trzeba wrócić do
działania, zadbać o to, by nikt więcej nie zginął i wysłać do grobu paru
przeciwników. Tym razem celem jest Bolica, rezydencja przywódcy organizacji
religijnej, która ma wiele na sumieniu. Night Raid obawia się, że Jaegers mogą
czaić się na nich gdzieś tam i niewiele się mylą, bo oddziały wrogów
przygotowują zasadzkę i tylko czekają na starcie. Sytuacja robi się coraz
bardziej napięta i niebezpieczna, a nim obecne wydarzenia dobiegną końca, ktoś
będzie musiał pożegnać się z życiem…
Cóż, nie będę ukrywał, że siłą
„Akame ga Kill”, podobnie jak chyba każdej współczesnej mangi shounen, nie jest
wcale szczególna oryginalność, a właśnie oparcie całości na doskonale znanych
wszystkich schematach. W ten sposób np. „My Hero Academia” stała się hitem,
inspirując się w mocno otwarty sposób nieśmiertelnym „Dragon Ballem”, a przed
nią tak samo wybił się „Naruto”. „Akame” zaś otwarcie czerpie z „Naruto”
właśnie. Autorzy swój świat oparli na mechanice znanej właśnie z tej serii,
czyniąc go mrocznym i brutalnym, i zapełniając gadżetami, które do fantasy
zdają się w ogóle nie pasować.
Oczywiście na tym nie koniec, bo
scenarzysta całości zadbał o dodanie kilku rzeczy od siebie (chociażby magiczne
stworzenia, że tak je dla uproszczenia określę). Całość powiela właściwie
wszystkie najbardziej porządne elementy gatunku, od spektakularnych walk zaczynając,
na erotyce kończąc. Nie brakuje tu także humoru, a ciekawy dodatek spod
obwoluty, gdzie bohaterowie odwiedzają inne mangi, jest jednym z tych bonusów,
po które sięgam z wielką ochotą (a z tym różnie bywa). Całość ma też znakomitą
lekkość, czyta się szybko i przyjemnie i z ochotą na więcej, a tego właśnie
każdy od shounenów oczekuje.
Do tego dochodzi znakomita szata
graficzna, której zawdzięczamy mrok i klimat – jedne z najlepszych rzeczy,
jakie „Akame” ma do zaoferowania. Samo wydanie też jest znakomite, więc nie
pozostaje mi nic innego, jak polecić tytuł Waszej uwadze. Jeśli lubicie
shouneny, macie po kilkanaście lat i chcecie dobrej, „męskiej” rozrywki albo
macie sentyment do tego gatunku, będziecie bardzo, bardzo zadowoleni.
Komentarze
Prześlij komentarz