STRACH
I ZMIANY
Szesnasty tom „Ao no Exorcist”,
choć zachowuje wszystko to, na czym seria był budowana od samego początku jej
istnienia, okazuje się być najbardziej nietypowym z dotychczasowych. Akcja co
prawda dzieje się na kilku różnych polach, mamy tu i walki, i humor, i erotykę
także. Nie brak również dramatycznych scen i zaskoczeń, ale… No właśnie. Od
samego początku do ostatniej strony królują tu dialogi. Bohaterowie rozmawiają,
rozmawiają i jeszcze trochę rozmawiają, co dla niektórych może stanowić zbytnie
spowolnienie akcji, ale na szczęście całość jest ciekawa i w dobry sposób
rozwija zawiązane wcześniej wątki, stanowiąc intrygujące wprowadzenie do nowej,
dłuższej fabuły.
Po ostatnich wydarzeniach
bohaterowie zasłużyli na trochę odpoczynku, dlatego też dostają biletu do łaźni
„U Tropicana” i gdy tylko Shura wychodzi w końcu ze szpitala, ruszają tam się
zabawić. Chłopaki oddzielnie, dziewczyny oddzielnie, ale kiedy wrzuci się napalonych
nastolatków do miejsca, gdzie tylko ściana oddziela ich od nagich koleżanek,
można spodziewać się kłopotów. Problem z tym, że w łaźni dzieje się coś
jeszcze…
Tymczasem w Watykanie zapadają
ważne decyzje odnośnie walki z Illuminati. Levin Light, na własną prośbę
zostaje oddelegowany do japońskiego oddziału i trafia do Akademii Prawdziwego
Krzyża. Zachwycony jego zdolnościami Suguro gotów jest na wszystko, byle tylko
zostać jego uczniem. Ten jednak nie zamierza nikogo szkolić.
Jakby tego było mało, Yukio nie
potrafi poradzić sobie ze swoimi problemami. Zagadka jego oka coraz bardziej go
niepokoi – i to do tego stopnia, że chłopak gotów jest zaryzykować swoje życie,
byle tylko ją rozwiązać. Pytanie jednak, czy w ogóle powinien dowiedzieć się,
co skrywa się w jego własnym wnętrzu…
Ten tom „Ao no Exorcist” jest
powolniejszy. Ten tom, można rzec, jest przegadany. I ten tom, choć mnóstwo w
nim najróżniejszych wątków, o dziwo posiada mniej akcji. Dla jednych będzie to
minusem, dla innych zaś sympatyczną formą oddechu po szalonych wydarzeniach,
jakie rozgrywały się w serii ostatnimi czasy. Tym bardziej, że podjęte tu
zostają naprawdę interesujące kwestie, a finał zwiastuje kolejny dłuższy i
bardziej dynamiczny wątek.
Przy okazji autorka wróciła tu
także do serwowania nam różnych zaczerpniętych z innych źródeł elementów. Bo
jak inaczej nazwać kufer z zębami, który chce zjeść jednego z bohaterów, tak
bardzo przypominający pewną księgę z trzeciej części „Harry’ego Pottera” (oraz
podobne, magiczne kufry), jak nie zapożyczeniem? Przy okazji wspomnę też o
drobiazgu, który od początku serii przywołuje mój uśmiech na twarzy – a
mianowicie podobieństwo Koneko i Konieczki z serialu „Włatcy Móch”. Co
oczywiście stanowi zbieg okoliczności – nasza animacja powstała wcześniej, niż
„Ao no Exorcist”, a szczerze wątpię, by autorka mangi się nią inspirowała ;)
Wracając jednak do sedna, nieważne
ile zapożyczeń by w „Ao” nie było, ani jak przegadana nie byłaby akcja, całość
zawsze jest znakomita i dostarcza świetnej zabawy. Dlatego polecam gorąco.
Takie shouneny chce się czytać.
A wydawnictwu Waneko dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz