Ms. Marvel #4: Dni ostatnie - G. Willow Wilson, Adrian Alphona, Dan Slott, Christos Gage, Giuseppe Camuncoli,
KONIEC
POCZĄTKU MS MARVEL
Jak wiadomo, co ma swój początek,
ma także i koniec. Frazes, ale jakże prawdziwy. Teraz swój koniec osiąga nie
tylko seria o przygodach Ms Marvel, ale także całe uniwersum Marvela. Finał
opowieści o herosce bliskowschodniego pochodzenia okazuje się jednak
satysfakcjonujący i równie udany, co poprzednie części. A że należały one bez
dwóch zdań do najlepszych serii wydawanych w ramach linii Marvel Now, jest się
z czego cieszyć.
Wszystko umiera. I wszystko się
wali. Kamala niedawno została superbohaterką, udało jej się pokonać lokalnego
superprzestępcę, połączyła też siły ze Spider-Manem w walce z kolejnym wrogiem,
ale to, co dzieje się teraz, nie tylko stanowi prawdziwy sprawdzian dla jej
mocy, ale przede wszystkim ją przerasta. Nad Ziemią pojawia się inna planeta,
która znajduje się a kursie kolizyjnym z naszą. Ostatnia Inkursja zbliża się nieubłaganie,
Avengers nie mają najmniejszych szans na zażegnanie kryzysu, co więc w tej
sytuacji może zrobić młoda Ms Marvel? Przede wszystkim zatroszczyć się o swoich
bliskich, którzy znajdują się w niebezpieczeństwie, gdy w Jersey City wybucha
panika, a na ulicach grasują przestępcy. Zaczyna się szalona walka o
przetrwanie, a Kamala spotka na swej drodze nie tylko swoją poprzedniczkę,
Carol Denvers, ale także jednego ze swych idoli – Spider-Mana!
Trudno jednoznacznie powiedzieć
czemu właściwie zawdzięcza swą wyjątkowość "Ms Marvel". Sama
bohaterka nie jest oryginalna, bo stanowi kontynuację postaci o tym samym imieniu,
których trochę już było. Samodzielność jej przygód też nie jest niczym
szczególnym, bo np. "Hawkeye" też unikał wchodzenia w interakcję z
innymi tytułami - i to nawet bardziej, niż przygody Kamali, bo te zaczęły się w
konsekwencji wydarzeń "Nieskończoności", a teraz łączą się z
"Tajnymi wojnami". Może więc chodzi o jej bliskowschodnie pochodzenie?
Też nie, bo wcześniej w Marvelu istnieli przecież m.in. Sabara, Dust czy
Aminedi, że Arabian Knighta nawet nie wspomnę. Co zatem sprawia, że seria ta
jest tak znakomita?
Przede wszystkim wykonanie. Całość
zdaje się mocno czerpać z estetyki mangi, jest przy tym lekka, przekonująca
także jeśli chodzi o psychologię postaci i naprawdę dobrze poprowadzona. Nie ma
tu większych nowości, a jednak znane wszystkim schematy zostały tak doskonale
wykorzystane, że nie czuć tutaj najmniejszej wtórności. Na dodatek "Ms
Marvel" w doskonały sposób czerpie z tradycji Spider-Mana, która mimo
upływu lat wciąż pozostaje atrakcyjna dla czytelników w wieku kilkunastu lat
(przy okazji w tym tomie dostajemy dwa zeszyty Spider-Mana, wydane wcześniej w drugim
albumie „Amazing Spider-Mana” od Marvel Now). Oczywiście scenarzystka dodaje
jej współczesnego posmaku i kobiecej perspektywy, co wprowadza do serii duży
powiew świeżości.
A wszystko to jest znakomicie w
swej prostocie zilustrowane, klimatycznie pokolorowane i dobrze wydane. Oglądanie
„Ms Marvel” to czysta przyjemność, bo kreska Alphony, trochę brudnawa, ale wyróżniająca
się (jak najbardziej pozytywnie) wśród współczesnych komiksów robi duże
wrażenie. Kto lubi dobre komiksy superhero, takie bardziej przyziemne i realne,
ten będzie z całości bardzo zadowolony. Nawet jeśli nie ma już tych kilkunastu
lat i sądzi, że wyrósł z podobnych opowieści.
Komentarze
Prześlij komentarz