KLASYCZNI
PTYŚ I BILL
„Ptyś i Bill” powracają z drugim
tomem swoich przygód. Przy okazji recenzowania poprzedniej części, stworzonej
przez kontynuatorów dzieła Jeana Roby, napisałem, że mam nadzieję, iż w końcu
na naszym rynku ukażą się także i klasyczne prace twórcy tej serii. I proszę,
ku mojemu jak najbardziej pozytywnemu zaskoczeniu, wreszcie je mamy. Co prawda
zebrane tu albumy pochodzą z samego końca kariery Roby, jednak i tak absolutnie
warto je przeczytać, bo autor trzyma poziom, do jakiego przyzwyczaił
czytelników innymi swoimi komiksami.
Ptyś i Bill to dwaj przyjaciele.
Ten pierwszy jest chłopcem, którego ciągnie do figli i psot. Obowiązki? Jak
każde dziecko unika ich, jak może, do pracy nie rwie się zbyt szczególnie,
jednak do zabawy i szaleństw, jak najbardziej. Bill jest jego psem, a jak
wiadomo, zwierzęta i ludzie, jakże często są do siebie podobne. I tak jest
właśnie w tym przypadku, psiak jest leniwy, łobuzerski, ale jednak na tyle
uroczy, że potrafi urzec. I wie, co to dobra zabawa (oraz jak dobrze zjeść). Do
tego dochodzi Piotrek, kolega Ptysia, i żółwica Karolina. Razem przeżywają
wiele przygód i dokładnie to robią także w tym tomie. W krótkich historyjkach
poznajemy najróżniejsze ich zabawy, patrząc jak zmieniają się pory roku i
pogoda, sceneria i godziny, ale śmiech, radość i chwilowe problemy, którym
bohaterowie zawsze jednak sprostają bez większych trudności, cały czas
towarzyszą Ptysiowi, Billowi i reszcie.
Jean Roba, ojciec „Sprycjana i
Fantazjusza”, może takiej sławy, jak inni mu podobni autorzy nie zdobył, jednak
jego komiksy wcale nie są mniej warte poznania, niż taka klasyka, jak „Lucky
Luke”, „Smerfy” czy „Asteriks”. A „Ptyś i Bill” są pod względem tematyki i
wykonania bardzo podobne do nich. Mamy sympatycznych, nietuzinkowych bohaterów,
bardzo przy tym wyrazistych i posiadających cechy, z którymi możemy się
identyfikować. Mamy lekkość, humor i dużo przygód. To, co różni tą serię od
wyżej wymienionych, to fakt, że każdy album to zbiór krótkich, jednostronicowych
historyjek, a nie jedna długa opowieść – czy też kilka nieco krótszych.
Długość nie ma jednak większego
znaczenia. Liczy się, że całość jest lekka, wciągająca i niegłupia. Wszystkie
historie czyta się z dużą przyjemnością, mają też swój klimat i charakter. I
wszystkie także są znakomicie zilustrowane. Kreska Roby to typowa dla
humorystycznego europejskiego komiksu środka robota. Cartoonowe rysunki,
prostota, sporo detali i na dodatek urocze, dodatkowe kolorowane pastelami
plansze, które wpadają w oko.
Do tego dochodzi świetne wydanie (w
znakomitej cenie mamy trzy oryginalne albumy w jednym) i sam fakt, że możemy
cieszyć się przygodami Ptysia i Billa. Bo to po prostu bardzo dobra seria,
która może spodobać się i małym i dużym czytelnikom. Ja ze swej strony polecam
i czekam na kolejne tomy.
A wydawnictwu Egmont dziękuję za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz