ŻYWE
MIASTA
„And O you mortal engines whose
rude throats.”
William Shakespeare, „Othello”
Gdyby nie fakt, że za filmową
adaptację tej powieści, która dosłownie za chwilę trafi na ekrany kin, wziął
się Peter Jackson, pewnie nie sięgnąłbym po tę powieść. Owszem, reżyser, poza
„Niebiańskimi istotami” i trylogią „Władcy pierścieni” oraz „Hobbitem” nie
zrobił nic naprawdę godnego uwagi (a i „Hobbit” tylko momentami przypominał
widzom o jego dawnej świetności), ale to nie znaczy, że nie chcę sięgać po jego
kolejne produkcje. „Zabójcze maszyny” też z chęcią obejrzę, nawet jeśli
zwiastun nie obiecuje nic, ponad typową kinową rozrywkę, dlatego najpierw
musiałem poznać książkowy pierwowzór. I nie żałuję, bo choć to tylko rozrywka,
to naprawdę bardzo sympatyczna i mająca swój urok.
Przyszłość. Ludzkość, jak zwykle
zawaliła sprawę i swoimi atakami doprowadziła świat do zagłady. Teraz ludzie
żyją w ruchomych miastach, które przemierzają zrujnowaną planetę, polując jedne
na drugie. Główny bohater, młody czeladnik Tom, który pewnego dnia zostaje
świadkiem ataku pewnej dziewczyny, Hester, na Mistrza Cechu Historyków, Valentine’a.
Napastniczka ucieka, chłopak rusza w pościg za nią, ale wszystko kończy się
nieoczekiwanie dla niego. Gdy przekazuje Mistrzowi jej ostatnie słowa, zostaje
wyrzucony przez niego na Zewnątrz, na pewną śmierć. Od teraz będzie musiał
przetrwać na wygnaniu, a jego towarzyszką zostanie Hester właśnie. Co jednak na
nich czeka i jakich rzeczy dowie się Tom?
Aż dziwne, ze ta powieść jest
niezła. Przecież sam pomysł na nią jest tak absurdalny, że aż śmieszny – miałby
sens, gdyby ze świata przyszłości uczynić miejsce o zupełnie innej mechanice,
niż to zostało przedstawione na stronach „Zabójczych maszyn”. Ale jednak Reeve’owi
udało się całkiem nieźle wybrnąć z tego i stworzyć przyjemną, szybką w odbiorze
lekturę bardziej dla nastoletnich, niż dorosłych czytelników, choć na szczęście
nie tak infantylną, by i tych starszych od siebie odrzucić.
Ogólnie rzecz biorąc to jednak
tylko czysta, niezobowiązująca rozrywka. Lekka, prosta, pozbawiona większych
zaskoczeń i zaludniona postaciami o nieskomplikowanej psychologii. Nie ma tu
głębi, nie ma przesłania. Jest akcja, szybkie tempo i to, czego od podobnych
lektur oczekujemy. Bohater wybraniec odkrywa część prawdy o swoim świecie i
musi stawić czoła złu i dowiedzieć się reszty rzeczy, by wszystko zrozumieć.
Towarzyszy mu oczywiście dziewczyna, a przeciw sobie mają nie tylko złych
ludzi, ale i nieprzyjazne otoczenie. To właściwie tyle, a tytuł obiecywał wiele
więcej. Zaczerpnięty z „Otella” Szekspira, mający głęboki wydźwięk, cytat mógł
obiecywać wiele, choćby zanurzenie się w kwestie społeczne i tym podobne
sprawy.
Została jednak całkiem udana
fantastyka, którą czyta się naprawdę przyjemnie. A to i tak sporo znaczy, na tle
zalewu nijakiej literatury tego typu. Dlatego polecam, warto sięgnąć przed
filmem, jeśli lubicie tego typu historie. Mam nadzieję, że Jackson zrobi z tego
niezłe widowisko i że już wkrótce doczekamy się wznowienia kolejnych części
serii Reeve’a na naszym rynku, co zresztą zapowiada wydawca.
Komentarze
Prześlij komentarz