NOWE
WĄTKI I TAJEMNICE
Czy po zrecenzowaniu szesnastu
tomów jednej serii wciąż można jeszcze napisać coś świeżego? Pewnie tak,
wszystko zależy od tego czy w materiale źródłowym pojawiają się jakieś zmiany
na to pozwalające, czy też nie. W „Karnevalu” ich nie ma, więc skazany jestem
na powtarzanie tych samych przymiotników, na szczęście lepsze to, niż gdyby
całość zmieniła się nagle w niestrawną papkę, a ja musiałbym męczyć się z samą
opowieścią i pisaniem o niej.
Na początek kilka słów o treści. Po
odkryciu związków varugów z Labelganze, miejsca, w którym oficjalnie ich nie
ma, CYRK postanawia udać się na miejsce na inspekcję. Dla Garekiego to dużą
szansa, bo u celu będą prowadzone również badania, a on, mimo iż dopiero
dołączył do zespołu i jeszcze nie wiele wie i potrafi, będzie brał w nich
udział. Zanim jednak dotrą na miejsce, na statku zaczynają dziać się dziwne
rzeczy. Gareki wpada na srebrnowłosego Yogiego i postanawia wykorzystać okazję,
która może się już nie powtórzyć, by dowiedzieć się od niego kilku rzeczy. Ten
jednak zaczyna z nim kolejną sadystyczną grę, która dla chłopaka może skończyć
się śmiercią. Jakim cudem srebrnowłosy swobodnie biega po statku? I czy
rzeczywiście jego ciało umiera?
Tymczasem w Labelganze przybycie
CYRKU staje się nie lada atrakcją. Wśród osób zaciekawionych zbliżającym się
przedstawieniem, znajduje się niepozorna dziewczyna, Minai. Dziewczyna z
przeszłością, przed laty znaleziona z odciętymi kończynami. Nikt nie ma jeszcze
pojęcia, jaką rolę odegra ona w nadchodzących wydarzeniach…
Szybsza akcja znów wraca na strony
„Karnevala”. Oczywiście nie jest to jeszcze poziom, jaki mieliśmy okazję czytać
niedawno , kiedy to przez dwa tomy toczyła się dynamiczna walka, ale i tak
miłośnicy większego tempa będą zadowoleni. Na dodatek mamy tu nieco brutalności
i kilka nowych zagadek, które popychają akcję do przodu.
Oczywiście mamy tu też spokojne,
stonowane momenty – zresztą jest ich całkiem sporo – humor, urok i lekkość. Nai
znów ma przebłyski dziwnych wizji, Yogi bywa zarówno infantylny, jak i
sadystyczny, a i pojawiają się nowi bohaterowie. Dzięki temu do mangi dołącza
wątek romantyczny (?), a na dodatek mamy tu swoistą reinterpretację baśni o
Kopciuszku.
Wszystko to, wraz z sympatyczną,
lekką i przyjemną szatą graficzną, składa się na znakomitą całość. „Karneval”
jest ciekawy, jest szybki i prosty w odbiorze, ale ma też klimat i urok, które
sprawiają, że czyta się go tak dobrze. I chociaż nie jest to żadne wybitne
dzieło, jako rozrywka sprawdza się bardzo dobrze. Dlatego polecam.
A wydawnictwu Waneko dziękuję za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz