Karneval #17 - Touya Mikanagi

NOWE WĄTKI I TAJEMNICE


Czy po zrecenzowaniu szesnastu tomów jednej serii wciąż można jeszcze napisać coś świeżego? Pewnie tak, wszystko zależy od tego czy w materiale źródłowym pojawiają się jakieś zmiany na to pozwalające, czy też nie. W „Karnevalu” ich nie ma, więc skazany jestem na powtarzanie tych samych przymiotników, na szczęście lepsze to, niż gdyby całość zmieniła się nagle w niestrawną papkę, a ja musiałbym męczyć się z samą opowieścią i pisaniem o niej.


Na początek kilka słów o treści. Po odkryciu związków varugów z Labelganze, miejsca, w którym oficjalnie ich nie ma, CYRK postanawia udać się na miejsce na inspekcję. Dla Garekiego to dużą szansa, bo u celu będą prowadzone również badania, a on, mimo iż dopiero dołączył do zespołu i jeszcze nie wiele wie i potrafi, będzie brał w nich udział. Zanim jednak dotrą na miejsce, na statku zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Gareki wpada na srebrnowłosego Yogiego i postanawia wykorzystać okazję, która może się już nie powtórzyć, by dowiedzieć się od niego kilku rzeczy. Ten jednak zaczyna z nim kolejną sadystyczną grę, która dla chłopaka może skończyć się śmiercią. Jakim cudem srebrnowłosy swobodnie biega po statku? I czy rzeczywiście jego ciało umiera?

Tymczasem w Labelganze przybycie CYRKU staje się nie lada atrakcją. Wśród osób zaciekawionych zbliżającym się przedstawieniem, znajduje się niepozorna dziewczyna, Minai. Dziewczyna z przeszłością, przed laty znaleziona z odciętymi kończynami. Nikt nie ma jeszcze pojęcia, jaką rolę odegra ona w nadchodzących wydarzeniach…


Szybsza akcja znów wraca na strony „Karnevala”. Oczywiście nie jest to jeszcze poziom, jaki mieliśmy okazję czytać niedawno , kiedy to przez dwa tomy toczyła się dynamiczna walka, ale i tak miłośnicy większego tempa będą zadowoleni. Na dodatek mamy tu nieco brutalności i kilka nowych zagadek, które popychają akcję do przodu.


Oczywiście mamy tu też spokojne, stonowane momenty – zresztą jest ich całkiem sporo – humor, urok i lekkość. Nai znów ma przebłyski dziwnych wizji, Yogi bywa zarówno infantylny, jak i sadystyczny, a i pojawiają się nowi bohaterowie. Dzięki temu do mangi dołącza wątek romantyczny (?), a na dodatek mamy tu swoistą reinterpretację baśni o Kopciuszku.


Wszystko to, wraz z sympatyczną, lekką i przyjemną szatą graficzną, składa się na znakomitą całość. „Karneval” jest ciekawy, jest szybki i prosty w odbiorze, ale ma też klimat i urok, które sprawiają, że czyta się go tak dobrze. I chociaż nie jest to żadne wybitne dzieło, jako rozrywka sprawdza się bardzo dobrze. Dlatego polecam.


A wydawnictwu Waneko dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.








Komentarze